poniedziałek, 12 stycznia 2015

21. Plane Crash Dreams.

Hej , Panie Zdrowy Rozsądek !
Czy nie pozwolisz mi wyjść z tego dołka jeszcze bardziej w dół?

Boże, jestem w nicości
Z powrotem w moje grzechy płynę
Moje grzechy

Powoli otworzyła zaspane oczy i przez chwilę pokój Mateusza rozmazywał się jej przed oczami. Wczoraj spędziła w szpitalu kilka godzin. Do końca życia zapamięta wyraz twarzy Artura, kiedy ten, po wybudzeniu się ze śpiączki, pierwszy raz ujrzał Lenkę. W jego oczach było coś, czego brunetka nie do końca mogła rozszyfrować, ale nadal próbowała to uczynić. Patrzył na nią z błogim spokojem, jakby nic się nie stało; jakby cała sprawa z próbą samobójczą nigdy się nie wydarzyła. A ona nie podejmowała tematu. Stwierdziła, że nie powinna teraz go denerwować. Tyle przeżył... Mimo jego chorobliwej zazdrości, bardzo było jej go szkoda. Widok jego słabego ciała przypiętego do różnorakich aparatur tylko jeszcze bardziej ją zdołowała. Z wielką trudnością na niego patrzyła; jego oczy okalały wielkie podkowy, które dodawały mu lat. Nie wyglądał na dwudziesto sześciolatka, lecz o wiele starzej. Dla Leny jednak zadziwiające było to, że Artur cały czas się uśmiechał. Czuła się wtedy pokrzepiona, to dawało jej poczucie, że świat nie do końca zwariował i muzyk jeszcze może wyjść na prostą.
Podniosła się do pozycji siedzącej i omiotła pokój, nadal jeszcze zaspanym wzrokiem.
Powoli wspomnienia z wczorajszego dnia zacierały się w jej głowie. Jednak ten pokrzepiający uśmiech... I oczy pełne błysku i przekonania, że jeszcze będzie dobrze... Tego nie zapomni nigdy.
Lenka postanowiła wreszcie wyjść z łóżka i przejść do łazienki. Po zaliczeniu wszystkich porannych, toaletowych czynności, przyszedł czas na śniadanie. W kuchni siedział już Mati. On również bardzo przeżywał całą tą sprawę z Arturem, może nawet bardziej niż Lena.
- Dzień dobry, stokrotko - odezwał się, odstawiając pusty kubek po kawie. Zawsze pił czarną, mocną i tak było tamtego ranka. Wstał, wstawił naczynie do zmywarki i sięgnął ręką do szafki. - Tobie też zrobię kawki. Dzień trzeba zacząć od przyjemności, ale i z powerem.
- Nie chcę kawy - odparła, siadając na krześle. Cicho zaskrzypiało pod ciężarem jej ciała, ale szybko ten dźwięk zanikł w wszechobecnej ciszy, która na moment zapanowała. Mateusz spojrzał na nią spod byka, okazując tym samym, że ma mu być posłuszna, nawet w tak błahych sprawach, jak kawa.- No jeśli nalegasz, to poproszę. Ale wolałabym herbatę,
- Już się robi, milady. - Uśmiechnął się szeroko, włączając czajnik elektryczny.
Kiedy woda stopniowo zaczęła się podgrzewać, a Lena powróciła do złego nawyku sprzed lat - nerwowego obgryzania paznokci, Mateusz ponownie się odezwał. - O której wybierasz się do Artura?
Długo myślała na odpowiedzią. Ale nie chciała, żeby Mati dowiedział się, że bała się odwiedzin Artura. Czuła, że on się zmienił. Przez tą chorą sytuację, przez Marlenę... Przez nią.
A może po prostu bała się go zranić? Nie chciała do niego wracać - to było bardziej niż pewne. A co, jeśli on nadal robił sobie nadzieje? Nadal żywił uczucie, której w Lenie już wygasło?
- Nie wiem - odparła krótko.
Woda zagotowała się, a Mateusz, z dziwną miną zalał esencję wrzątkiem. Lenka pamiętała dzień, w którym się poznali. Czy już wtedy zaplanowane było to wszystko? Jeśli wierzyć w fatum, to... Tak.
- Bo pomyślałem, że pojedziemy razem - znów podjął temat. - Wybieram się do niego o piętnastej.
Lena przegryzła wargę. Jeśli się zgodzi, może nawet wybuchnąć na sali, gdzie leżał jej były chłopak. Nie chciała przy nim płakać, okazywać słabości, czy czegoś w tym rodzaju.
- Powinnam chyba odpocząć - powiedziała cicho, siląc się na jakikolwiek uśmiech. Wiedziała, że czuć nim na odległość sztucznością, ale teraz o to nie dbała. Chciała jedynie zbyć Mateusza.
- Jasne, rozumiem - odparł, stawiając przed nią kubek z piekielnie parującą cieczą. - Nie dziwię ci się, sam bym chciał położyć się teraz i przespać następne tysiąc lat. Ale nie mogę. Mój przyjaciel mnie potrzebuje.
Wyczuła aluzję.
- Słuchaj...
- Nie, Lenko - teraz on posłał jej wymuszony uśmiech. - Rozumiem, że sytuacja cie przerasta. To normalne. Ale musisz jakoś się z tym pogodzić.
- Pogodziłam się z tym - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Przeczuwała, że Mateusz będzie robił jej wyrzuty. Przecież to przez nią Artur podciął sobie żyły... A teraz jeszcze ona nie chce odwiedzać go w szpitalu.
Zapanowała cisza. Mati usiadł na wcześniejszym miejscu, na przeciwko Leny. Nie patrzył na nią, lecz w stół. Przez chwilę nie odzywali się do siebie, po czym Mateusz ponownie wydobył z gardła głos.
- Nie dawaj mu szansy... Nawet jeśli nie chcesz go zranić, po prostu zniknij. Jeśli on zrozumie, że może do ciebie wrócić, będzie źle. A nawet gorzej, niż źle. Sytuacja stanie się beznadziejna, a on po raz kolejny się zawiedzie - urwał i wreszcie podniósł oczy na Lenę. W ich kącikach czaiły się niewielkie krople łez, które a chwilę miały spłynąć po lekko zróżowiałych policzkach Mateusza, ale tego nie zrobiły. Mężczyzna szybko otarł je dłonią. - Ponownie tego nie wytrzyma.
Lena zastygła bez ruchu. Nie wiedziała co powiedzieć, jak się zachować...
- Wyjadę dziś o czternastej... Daj mi czas na spakowanie.
Mateusz kiwnął głową i bez słowa wyszedł z kuchni, zostawiając brunetkę samą, z ogromnym natłokiem myśli.

Lena z trudem spięła zamek walizki i postawiła ją na podłodze w pokoju. Czuła się, jakby jej świat nagle się zawalił. A przecież pamiętała jak się to zaczęło... Niewinnie, wpadła na Mateusza, a ten zaproponował jej tymczasowe mieszkanie. Pamiętała również piękne grającego na gitarze Artura, który od razu urzekł ją swoją prostotą i talentem. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej życie tak się potoczy, że będą najlepszymi przyjaciółmi, a z Arturem połączą ją mocniejsze uczucia. Jednak wszystko się zmienia. Nie sądziła, że tak zmieni się jej los, a teraz nie wyobrażała sobie wyjazdu z Kędzierzyna. To miasto powinno kojarzyć się jej ze zdradą Grześka, którą i tak mu wybaczyła, ale przypomina jej tylko i wyłącznie chwile spędzone z przyjaciółmi.
Powoli skierowała się w stronę drzwi. Bardzo zdziwiło ją zachowanie Mateusza, ale po części musiała go zrozumieć. Znał Artura od dawna i pomagał uporać mu się z jego chorobą, co nie było dla niego prostą sprawą. Troszczył się o niego i chciał dla swojego przyjaciela jak najlepiej.
- Spakowałam się - oznajmiła, kiedy wyszła ze swojego byłego pokoju i zastała Matiego zaraz za nimi. On pokiwał lekko głową i uśmiechnął się nieznacznie.
- To dobrze. Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie za to zamieszanie... Po prostu Artur musi ułożyć sobie życie.
- Rozumiem - odparła cicho, poprawiając niesforny kosmyk za ucho. Szczerze mówiąc wcale tego nie rozumiała, bo chciała być częścią ich życia.
- Słuchaj, rozmawiałem z takim jednym facetem, który ma do wynajmu mieszkanie kilka ulic dalej - powiedział. - Mogłabyś skorzystać z okazji.
- Przecież mówiłeś...
- Nie chodziło mi o to, żebyś odcięła się od nas raz na zawsze... Chociaż dla Artura byłoby to z korzyściami, ale... Kocham cię jak siostrę i nie mogę bez ciebie żyć - wyszczerzył się, a Lenie momentalnie zrobiło się ciepło na sercu. Przez to nie wiedziała, jak poinformować Matiego o najgorszym.
- To byłoby na prawdę świetne rozwiązanie, ale... - zacięła się na moment, bo w jej gardle stanęła ogromna gula. - Chodzi o to, że wracam na stałe do Częstochowy.
Otworzył szerzej oczy ze zdumienia i przez kilka sekund wpatrywał się w zakłopotaną Lenę. Owszem, była to decyzja, którą podjęła na szybko, ale była ona najlepsza, jaką mogła teraz podjąć. Jeśli miała zniknąć z życia Artura, musiała zrobić to raz a dobrze.
Mateusz, widząc, że dla Lenki również ta sytuacja jest trudna, spuścił wzrok i lekko pokiwał głową. Wiedziała już, że jej przyjaciel poprze ją w każdej decyzji, jaką podejmie.
- Jeśli tego właśnie chcesz - odparł, siląc się na uśmiech.
- To też jest dla mnie trudne...
- Jest to trudne zwłaszcza dla ciebie - poprawił ją i niespodziewanie mocno przywarł ja do siebie. - Mam nadzieję, że wreszcie będziesz szczęśliwa.
Wypuścił ją z uścisku i spojrzał w jej zaszklone oczy. Ona też miała taką nadzieję. Chciała, by wszystko wreszcie się ułożyło.
* * *
Zastanawiam się nad pociągnięciem fabuły. Czy napisać jeszcze kilka rozdziałów, czy zakończyć już to w następnym. Serio, waham się. Nie chcę wymyślać jakiegoś z dupy wziętego zakończenia, ale szczerze męczy mnie już pisanie tutaj... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz