poniedziałek, 7 kwietnia 2014

12. I Caugh Myself.


Masz to, masz to,
Pewnego rodzaju magię
hipnotyzujące, hipnotyzujące
zostawiasz mnie bez tchu










Z trudem podniosłam powieki i zaspanym wzrokiem omiotłam oczami pokój w którym się znajdowałam. Nie znałam go. Podniosłam gwałtownie głowę, ale od razu tego pożałowałam, bo ostry ból zapulsował w moich skroniach i znowu opadłam na poduszki.
Nic nie pamiętałam z wczorajszego wieczoru, ani tym bardziej z nocy. I jak, do cholery się tutaj znalazłam? W końcu, powoli udało mi się zmienić pozycję z leżącej w siedzącą. I dopiero teraz dostrzegłam, że byłam naga. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Swoje ubrania dostrzegłam na krześle, parę kroków dalej, więc postanowiłam się ubrać.
Czułam się bardzo źle. Bolała mnie głowa i wciąż zbierało mi się na wymioty. Jednak pomimo złego samopoczucia, założyłam wczorajszy ubiór i już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam Kajetana.
- O, już nie śpisz - powiedział. I już sobie przypomniałam, że wczorajszy wieczór spędziłam z bratem bliźniakiem mojego zmarłego przyjaciela.
- To ty mnie tu przywiozłeś? - zapytałam, a ten kiwnął tylko głową. - Dlaczego byłam naga?
Nie odpowiedział, a na jego twarz wpłynął jego triumfalny, szyderczy uśmiech.
- Wykorzystałeś to, że źle się poczułam? - wykrztusiłam, a ten się zaśmiał. - A może wsypałeś mi coś do coli? Co? Może pigułkę gwałtu?
- Trafne spostrzeżenie - odpowiedział w końcu, ale jego mina nie uległa zmianie.
Za to ja wyglądałam jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
- Ty świnio- syknęłam, wciąż nie mogąc uwierzyć słowom Kajetana/ - Jak mogłeś?
- Mogłem, tak samo jak mogłem zabić Sama. Tak, to ja wsypałem mu środek odurzający do piwa - powiedział, zakładając ręce na klatce piersiowej. - Zabiłem go alkoholem wymieszanym z tabletkami nasennymi.
- Jesteś chory - krzyknęłam, podchodząc do niego. - Ciekawe, co powie na to policja.
- Nie radziłbym - usłyszałam Kajetana, gdy kierowałam się do wyjścia.
Momentalnie odwróciłam się w jego stronę.
- Jeśli ktokolwiek dowie się o tych zdarzeniach, będę zmuszony wstawić nagranie do internetu - rzekł.
- Jakie nagranie? - zapytałam, zbita z tropu.
- Pozwól - powiedział, podchodząc do szafy, która stała naprzeciw łóżka - że ci je pokażę.
Ściągnął z szafy kamerę i rzucił ją w moją stronę, a ja ją złapałam.
- Pierwszy film - usłyszałam, kiedy włączałam sprzęt. I gdy przełączyłam na pierwsze nagranie, zamarłam. Kajetan nagrał cały gwałt ukrytą kamerą.
Nie chciałam tego oglądać. Rzuciłam kamerę na łóżko i wybiegłam z pomieszczenia.
- Mam nadzieję, że to zostanie między nami - znowu usłyszałam jego obrzydliwy głos, kiedy, cała we łzach, zbiegałam ze schodów.
Wiedziałam już, że wczorajszy wypad do klubu był błędem, zwłaszcza zaufanie Kajetanowi.

Uwielbiałam smak malinowej herbaty. Napój o tym aromacie zalegał w moich szafkach, a gdy tylko zabrakło małej torebeczki, wpadałam w panikę. Na szczęście, Mateusz wczoraj zakupił dwie paczki malinowej Sagi, czym bardzo mnie uszczęśliwił.
Niestety, więcej informacji na temat Artura nie udało mi się wyciągnąć z Matiego. Wiedziałam jedynie tyle, że chłopak napisał dla mnie piosenkę, w której śpiewa, że chce być mój. Ten jednoznaczny tekst utkwił mi w pamięci, wrył się, wkręcił jakby śrubokrętem. Postanowiłam poobserwować zachowanie gitarzysty, ale niestety nie widziałam go do końca dnia, bo od razu po prysznicu pojechał do swoich rodziców. Mateusz nie chciał wracać do tego, jak się okazało, ciężkiego dla niego tematu.
Od wczorajszej rozmowy z perkusistą minęły dwadzieścia cztery godziny, a teraz siedziałam na tym samym miejscu, co wtedy, ściskając w dłoniach czerwony kubek wypełniony do połowy moją ulubioną herbatą. Nienawidziłam mieć głowy wypełnioną tyloma myślami na raz, ale chyba myśli lubiły mnie, więc powinnam do tego przywyknąć.
Nie spodziewanie do kuchni wszedł Artur.
- Dzień dobry, Bello - przywitał się, po czym otworzył lodówkę i oparł się o jej drzwiczki.
Nie odezwałam się.
Tak po prostu zaniemówiłam. Nie wiem czym było spowodowane to moje zachowanie, więc żeby nie dawać po sobie nic poznać, zatopiłam usta w malinowym raju.
Jednak nie do końca zignorowałam mojego współlokatora; Kątem oka obserwowałam czynności, wykonywane przez Artura. Akurat wsypywał płatki śniadaniowe do miski.
Nurtowało mnie pewne pytanie, które zadawałam sobie od początku naszej znajomości, a ściślej mówiąc, od naszej pierwszej rozmowy.
W końcu odłożyłam na stół niemiłosiernie ściskany przeze mnie kubek po wypitej już herbacie i poprawiłam się na krześle.
- Dlaczego mówisz do mnie Bella? - zapytałam, podnosząc wzrok na chłopaka.
Na dźwięk zadanego przeze mnie pytania, łyżka z porcją śniadania Artura zatrzymała się w drodze do jego ust, po czym spojrzał na mnie pytająco.
Odłożył miskę na stół, uprzednio zanurzając sztuciec w mleku. Zamyślił się trochę i uśmiechnął się lekko.
- Bo z wyglądu przypominasz mi Bellę ze Zmierzchu.
- Serio?
- Nie. - Podszedł parę kroków w moją stronę, a gdy był już wystarczająco blisko, nachylił się nade mną. Śmiało przejrzałam się w jego tęczówkach.
- Belle, to po francuzku piękna - szepnął, a mi zatrzymało się serce.
Nie wiedziałam jednak czy to z powodu jego  pięknych, brązowych oczu, czy może dlatego, że nazwał mnie piękną.
Znowu zaniemówiłam.
Artur podniósł kąciki ust do góry i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce.
A do kuchni wparował Mati.
- Dzień dobry wszystkim! - przywitał się wesoło, podszedł do przyjaciela i odebrał mu miskę. - To miłe z twojej strony, że zrobiłeś mi śniadanie, Arturku.
Artur wykrzywił usta w grymasie, jak zawsze robił, gdy Mati zachowywał się jak dziecko.
- mam świetny pomysł - po kilku łyżkach śniadania, perkusista znów się odezwał. - Przypomniałem sobie, że nie oprowadziliśmy cię po Kędzierzynie!
- Artur mnie oprowadzał - powiedziałam trochę rozbawiona, widząc w jego oczach nieskrywany entuzjazm.
- I na pewno pominął wiele bardzo ważnych miejsc - spojrzał na Artiego z wyrzutem, a chłopak założył ręce na klatce piersiowej, z coraz to większą uwagą przysłuchując się koledze. - A poza tym już przesądzone, wziąłem już wolne w pracy i nie mam zamiaru gnić w domu! Zwłaszcza, że jest taka piękna pogoda. - Wyjrzał przez okno, gdzie na dworze szalała śnieżyca. Momentalnie zrzedła mu mina. - No... Mam nadzieję, że do południa się rozpogodzi!
Ale się nie rozpogodziło. A Mati nawet próbował zaklinać naturę, aż w końcu jego zaklinanie zamieniło się w błagalny tom. Więc gdy już stało się jasne, że dziś z domu nie wyjdziemy, perkusista wyciągnął z szafy zakurzoną grę planszową o nazwie Eurobusiness i z nudów zaczęliśmy w nią grać. A kiedy po siedmiu kolejkach prowadziłam, a Mati był ostatni, rzucił swoim pionkiem w kąt.
- Oszukujesz! - krzyknął.
- Skądże - odparłam. - Ty nawet przegrywać nie umiesz.
- Umiem - powiedział z miną zbitego psa. - Tylko tak jakby teraz zaschło mi w gardle... I muszę się czegoś napić.
Mateusz, nadal obrażony, wstał i udał się do kuchni, zapewne, żeby zrobić sobie herbatę. W pomieszczeniu zostałam sama z Arturem, a pomiędzy nami zawisła niezręczna cisza. Postanowiłam ją przerwać.
- Ile się już znacie? - zapytałam.
- Dziesięć lat - odparł, po czym znów zamilkł. Z kuchni dobiegały nas jedynie odgłosy śpiewającego Baśkę Mateusza.
- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć... - zaczął, ale nie dane było mu dokończyć, bo usłyszeliśmy Matiego.
- Arturku, gdzie jest cukierniczka?!
Gitarzysta przymknął powieki, starając się nie wybuchnąć.
- W szafce! - krzyknął.
- Nie ma!
- Zaraz wrócę - westchnął i ruszył z pomocą do Mateusza.
Z niewiadomych przyczyn moje serce przyśpieszyło rytm bicia. A jeśli teraz Artur chce powiedzieć mi, co do mnie czuje?
Odgoniłam od siebie te myśli, a po chwili gitarzysta wrócił do salonu. Usiadł na swoim miejscu, ale był jakiś inny. Zdenerwowany. I bynajmniej nie z powodu Matiego.
- Posłuchaj mnie - znów zaczął i znów przerwał. Znów przez Mateusza.
- No to gramy? - Do pomieszczenia wpadł perkusista, jakby nabrał pozytywnej energii na kolejne rundy gry. Ja jednak spojrzałam na Artura, który nie był zadowolony z tego, że jego przyjaciel tak szybko wypił przygotowany przez siebie napój. A raczej dlatego, że wszedł do salonu w najgorszym momencie.
- Ja już chyba pasuję - powiedziałam powoli, analizując daną sytuację. - Jeśli chcecie to dokończcie grę.
- Ja chyba też odpadam - odezwał się Artur.
- No nie bądźcie tacy. - Mati tupnął nogą. - Ale... czy to znaczy, że wygrałem? - zapytał uradowany z zaistniałej sytuacji, a razem z Arturem synchronicznie pokiwaliśmy głowami. - Tak! Pokłońcie się przed Panem i Władcą! Mateusz Wielki - zaszkliły mu się oczy. - Jak to pięknie brzmi! - Zaśmiał się. - To co teraz robimy?
- Ja jestem zmęczona - odparłam, a mina zawiedzionego Mateusza powiedziała mi wszystko. - Pójdę do siebie.

Od pół godziny siedziałam w swoim pokoju, ale nie mogłam skupić się na czytanej przeze mnie książce. Byłam zupełnie pewna, że Artur chciał powiedzieć, co do mnie czuje. Nie wiem jednak, co ja czuję... Jest moim przyjacielem i na prawdę bardzo dobrze czułam się w jego towarzystwie, ale czy byłabym w stanie poczuć do niego coś więcej niż czystą przyjaźń? A do tego nie pozbierałam się jeszcze po rozstaniu z Grześkiem. Ale może to właśnie teraz powinnam już o nim zapomnieć?
Wiodłam oczami po kartce, ale niewiele rozumiałam z czytanego tekstu, a to wszystko przez moje rozkojarzenie.
Przymknęłam powieki. Kiedyś będę musiała porozmawiać z Arturem. Ale co miałabym mu odpowiedzieć?
Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi i momentalnie moje serce podskoczyło mi do gardła.
- Proszę - powiedziałam prawie bezgłośnie, a po chwili drzwi otworzyły się i ujrzałam Artura.
- Mogę? - zapytał nieśmiało, a gdy pokiwałam głową, mężczyzna wszedł do środka, zamykając za sobą.
- Siadaj - poleciłam, wskazując na krzesło, stojące obok mnie, a sama poprawiłam się na łóżku w posycję siedzącą po turecku.
Kiedy Artur zrobił jak kazałam, spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Także i ja podniosłam kącii ust do góry.
- Chciałbym powiedzieć ci coś ważnego - odezwał się. Oczywiście wiedziałam, że był zdenerwowany i miotał wzrokiem po pokoju, żeby tylko na mnie nie patrzeć. - I możesz uznać mnie za kretyna...
- Na pewno tak nie będzie - powiedziałam, po czym w końcu zaszczycił mnie spojrzeniem i uśmiechnął się lekko. Po chwili zaczerpnął głośno powietrza i tak samo głośno wypuścił je z płuc.
- Chodzi o to, że... - przerwał i miałam wrażenie, że stara się dobrać odpowiednie słowa. - podobasz mi się.
Zaniemówiłam. Ale doskonale wiedziałam, że to właśnie tę wiadomość chciał mi przekazać.
- Więc jestem kretynem? - zapytał, kiedy już od dłuższego czasu nic nie odpowiadałam.
- Nie, Artur, to nie tak - powiedziałam, próbując rozwiać jego wątpliwości. - Po prostu nie wiem co ci powiedzieć.
Mężczyzna pokiwał głową i spuścił wzrok.
- Nic nie mów - powiedział po chwili i wstał z miejsca. - Chciałem po prostu, żebyś wiedziała.
Ostatni raz posłał mi swój uśmiech i udał się do wyjścia.
Jednak przed drzwiami zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.
- Jesteś na prawdę wyjątkowa - powiedział cicho.- I nie zasługujesz na jakiegoś pierwszego lepszego debila, który cię zdradzi...
- Artur, Grzegorz nie był pierwszym lepszym...
- Ale cię skrzywdził cię, prawda? - zadał pytanie retoryczne i od razu wyszedł z pokoju, dając mi wiele do myślenia.

Noc.
Tyle minęło od mojego pocałunku z Zuzą. Nie byłoby w tym jednak nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ze sobą nie byliśmy. Przez ten incydent nie mogłem zasnąć. Wciąż czułem na wargach smak truskawkowej pomadki blondynki. Jednak rano trzeba było iść do szkoły,a trzy godziny w krainie Morfeusza było stanowczo za mało.
Dlatego zasypiałem na lekcjach. Dostało mi się dopiero na trzeciej lekcji, na historii - u profesora Staszewskiego.
- Majewski! - z drzemki wyrwał mnie głos mężczyzny, w efekcie czego gwałtownie podniosłem głowę znad ławki. - Pomylił pan chyba klasopracownię z sypialnią!
- Przepraszam - mruknąłem, przecierając zaspane oczy. - Nie wyspałem się...
- Ależ oczywiście - żachnął się, po czym wrócił na swoje stanowisko. - A później projekty nadają się tylko do kosza, albo co gorsza - w ogóle ich nie ma!
- Przepraszam - usłyszałem cichy głos z końca sali. Jej głos. Odwróciłem gwałtownie głowę w stronę Zuzi, która teraz patrzyła na historyka. - Tak się składa, że wczoraj razem z Mikołajek skończyliśmy nasz projekt.
- To wspaniale! - zaklaskał w dłonie ucieszony Staszewski, czym zadziwił całą klasę.
Ja jednak nie odrywałem wzroku od Zuzy. W końcu i ona zaszczyciła mnie spojrzeniem, po czym uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.
Pozostała część lekcji minęła bardzo szybko. Nawet nie zdążyłem od nowa zasnąć, gdy zadzwonił dzwonek. Kiedy jednak chciałem wyjść z klasy, drogę zagrodził mi gruby Genek.
- To dla ciebie - powiedział, wręczając mi składają kartkę. Zdziwiony, odebrałem ją od chłopaka i podziękowałem, po czym rozłożyłem paper i zacząłem czytać.
Widzimy się na tej przerwie, z tyłu szkoły. Całuję, Z.
Z rozkołatanym sercem, niemal przebiegłem cały korytarz i prawie nie wpadłem na jakąś nieznaną mi dziewczynę z pierwszej klasy. Ale w tym momencie najważniejsza była dla mnie Zuza. Kiedy dotarłem na miejsce, ona już tam była. Przywitała mnie swoim promiennym uśmiechem, a po chwili podeszła do mnie  mnie i nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku. Ale nie był to pocałunek taki jak wczoraj. Dziś Zuza całowała o wiele odważniej. Po chwili odsunęła się ode mnie i oparła swoje czoło o moją klatkę piersiową.

- Wiem, że dziewczyny nie powinny przejmować inicjatywy - powiedziała po dłuższej chwili, podnosząc głowę i patrząc mi w oczy. - Ale wiem, że jesteś nieśmiały i za pewne nigdy nie zdobyłbyś się na odwagę, żeby powiedzieć mi co czujesz. Widzę jak na mnie patrzysz, jak zachowujesz się kiedy jesteśmy razem.
- Więc - zawahałem się trochę, mając w głowie zupełny mętlik w głowie. - Też ci się podobam?
W odpowiedzi usłyszałem tylko jej dźwięczny śmiech.
- Czyli nie - powiedziałem i już miałem odchodzić, kiedy Zuzia złapała mnie za ramię.
- Tak, Majki - rzekła z uśmiechem. - Tak, podobasz mi się.
Dziewczyna przytuliła się do mnie, a ja odetchnąłem z ulgą. Nie sądziłem, że taki dzień może nadejść, a jednak marzenia się spełniają.
- Chodźmy - usłyszałem, kiedy się ode mnie odkleiła. - Zaraz zacznie się fizyka.
Złapała mnie za rękę i powoli skierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych do szkoły.
Kolejne lekcje minęły błyskawicznie. I kiedy o piętnastej zadzwonił ostatni dzwonek i skończyła się geografia, wreszcie wyszliśmy z klasy. Ja postanowiłem poczekać jeszcze na Zuzę, która rozmawiała z panią profesor. Po pięciu minutach dziewczyna do mnie dołączyła.
- Nie zdałam - powiedziała z kwaśną miną. - Zabrakło mi dwóch punktów!
- Zdasz w drugim terminie - pocieszyłem blondynkę, a ta dała mi całusa w policzek.
- Przyniósłbyś mi kurtkę? - zapytała, gdy przechodziliśmy obok drzwi wejściowych. - Zaczekam tu na ciebie.
Pokiwałem głową i pocałowałem ją.
Miałem wrażenie, że śnię. O związku z taką dziewczyną jak Zuza jeszcze miesiąc temu mogłem pomarzyć, a teraz to stało się rzeczywistością.
Uradowany, pewnym krokiem wszedłem do szatni, gdzie zastałem Gracjana.
- O, hej stary - powiedziałem, bo, szczerze mówiąc, dziś chłopak się do mnie nie odzywał.
Zastanawiało mnie to, ale przez Zuzię zapomniałem o całym świecie.
 Gracjan tylko kiwaną głową, zakładając kurtkę.
- A więc - zaczął. - Teraz jesteś z Zuzą?
- Na to wygląda. - Uśmiechnąłem się na samą myśl. - Sam jestem w szoku.
Gracjan zaśmiał się, ale nie był to zwyczajny, przyjacielski śmiech. Bardziej przypominało to prychnięcie.
- Coś ci się nie podoba? - zapytałem zdziwiony.
- Ona mi się nie podoba - odparł patrząc na mnie z powagą.
- Tobie nie musi. - Założyłem ręce na klatce piersiowej. - To na prawdę miłe z twojej strony, do prawdy - prychnąłem. - Myślałem, że będziesz cieszył się razem ze mną, tak jak zrobiłby to prawdziwy przyjaciel.
Specjalnie zaakcentowałem ostatnie dwa słowa.
- Majki, to nie tak... - próbował się tłumaczyć, ale ja tylko pokręciłem głową, sięgnąłem po kurtkę mojej dziewczyny, a potem po własną i bez słowa opuściłem szatnię, zostawiając przyjaciela, a może raczej byłego przyjaciela, samego.

* * *

Hej! :D Jak tam? Boże, wiosna nadchodzi, bardzo się cieszę, bo mam dość tej pogody ;-; Jak nie śnieg, to deszcz, mogłoby jeszcze żabami porzucać...
Ekheem :D
Ten rozdział chciałabym komuś zadedykować! A mianowicie mojej przyjaciółce, Karolinie, która akurat dzisiaj obchodzi swoje siedemnaste urodziny! Wiem, że nie lubisz jak ci się śpiewa sto lat, zwłaszcza jak robi to pan K., ale pozwól, że złożę ci życzenia hihihi
Wszystkiego najlepszego, dużo zdrówka, cierpliwości (do mnie!), dużo miłości, słodyczy (z alkoholem XD) i wszystkiego co sobie zapragniesz! :)) Wiem, że te życzenia nie równają się z twoimi, które mi wysyłałaś na moje świeto, ale mam nadzieję, że się spełnią!
No i zegnam się z panem, którego Karola bardzo lubi... hihihihihi
<333

7 komentarzy:

  1. Caro ALWAYS number 1, jak te podpaski
    hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, co to w ogóle za koleś, ten Kajetan!!! Normalnie takiego to tylko spalić na stosie, omygy... Nie, naprawdę, jestem całkowicie poważna - na miejscu Ingrid zapewne dałabym mu z liścia i to porządnie (!), potem kopnęłabym go jeszcze w to, czego nie ma (if u know what i mean, hihihi) i poszła na policję. Co z tego, że grozi jej jakąś gównianą taśmą? Nie zdążyłby komputera otworzyć, a ja już stałabym pod jego drzwiami z policjantami za plecami. Przecież dowody chyba powinna mieć, prawda? Skoro dosypał jej jakiś specyfik i ponadto doszło do stosunku (Boże, takie dziecko jak ja pisze o takich rzeczach, a fe ;x), to to wszystko da się wybadać, w sensie to, jak to się mówi, wszystko wyjdzie w praniu. No sory, Ing nie może odpuścić, no po prostu nie!!! Ale zapewne się wystraszy i będzie to ukrywać, i się z tym męczyć, a to najgorsze, co może spotkać ofiarę gwałtu. Jejku, co za dupek. I jeszcze bez zająknięcia przyznał się do tego GWAŁTU i do ZABÓJSTWA brata, coś okropnego. Trzeba być naprawdę wyrachowanym i bezuczuciowym, żeby takie rzeczy robić.
      A teraz przejdę do nieco przyjemniejszego tematu, czyli mojego kochanego męża number 1 - Matiego <3333333333333333 lovlovlovlovlov
      On jest taki wspaniały, haha, mój Pan i Władca, mój Mistrz, Master ♥ Bez niego to opowiadania nie byłoby tak wspaniałe, on nadaje mu takiej pozytywnej odsłony i dużo duuuuużo humoru, radości, optymizmu. Kocham go za to! I te jego texty, jego foszki, hihi ^^ albo jego zachowanie godne przedszkolaka, kiedy rzuca pionkami lub tupie nogą, no jak tu można go nie kochać, jak??? :3
      Ej, Lena jest trochę podobna do Belli Słon ;ooo Albo teraz przez Artiego będę miała schizy i będę je porównywała....dzięki.

      Usuń
    2. A w ogóle to Lena jest bardzo głupia (no wybacz, Leno), że nie chce dać szansy Arturowi. Dobra, ja nie siedzę w jej głowie, owszem, ale to widać gołym okiem, że ona coś do niego czuje i to nie jest tylko, jak ona to ujmuje, CZYSTA PRZYJAŹŃ, no bo heloł! Oo Ona nie może się przez niego skupić, bo o nim myśli, miękną jej nogi, kiedy patrzy w jego ciemne oczy, w ogóle czeka na niego, tęskni, to jest oczywista oczywistość. Niech ona się w końcu opamięta, zrozumie, że Grzesiek był jedną wielką pomyłką i chociaż bolesną, to jednak pomyłką, i że ją skrzywdził, i że nie może już na niego czekać, bo nie ma na co, i niech da szansę Arturowi i przede wszystkim sobie na nowe życie, nowy rozdział, nowe szczęście u boku tego ideału <3
      Chciałabym Ci powiedzieć, że przed chwilą luknęłam w bohaterów i jak zobaczyłam ten piękny nowy gif Artura, i potem jeszcze stary (ale jary!) gif Majkiego, to po prostu się rozpłynęłam. I nie, nie tylko ze względu na ich (wspaniałą, cudowną, bożeidealną) urodę, ale też przez to, jacy oni są. Tak, wiem, że Artur mnie zaskoczy, już mi to pisałaś, ale choćby okazał się psychopatą (tak pewnie będzie, bo pamiętaj - opowiadanie bez psychopaty to opowiadanie stracone 'złote myśli caro part 2'), to ja i tak będę go wielbić aż po grób! *---* I w ogóle jeszcze sobie tak myślę, że ja to jestem jakąś ciapą. Aż mi się płakać chce, bo tak marzę, żebym spotkała kogoś takiego jak Majki albo Artur. To takie wspaniałe, jak im zależy na Zuzie i Lenie, jak oni się przy nich peszą i jak o nich mówią, z jaką czułością, jejkujejku. Żeby tak o mnie ktoś kiedyś mówił, omg...<3
      Dobra, bo jak zwykle plotę głupoty o sobie, które nikogo poza tym nie interesują, zamiast skupić się na ostatnim wątku, czyli Gracku, hihi (GRACKU XDDD). Dzisiaj w ogóle chłopaki w szkole na świetlicy włączyli filmik na jutjubie "Gracjan Roztocki - kupa", czy jakoś tak, Boże, hahahahahahahahaha <3 I Twój Gracjan też blondyn i też taki trochę rąbnięty, haha :D Nie no, żarcik :3 *bardzo zabawna Karo...*
      Ale ogółem w końcu jakaś inteligentna postać, hurrra (ależ Cię zjechałam). Oczywiście chodzi mi o to, że ktoś przejrzał na oczy. Gracjan słusznie jej nie lubi - toż to jest zdrajczyni i kokietka, która sobie owija wokół palca Majka, a potem go zdradzi/rzuci/skrzywdzi/zrani/zabije/zgwałci i takie różne. Wiem, mój mózg jest dziwny. Nie wiem, skąd biorę te katastroficzne i obrzydliwe wizje, ale po prostu mam pewność co do tego, że Zuza nie jest wcale święta, a wręcz przeciwnie - ona coś knuje! Nie Majki, marzenia się nie spełniają, wybacz. :C Teraz spełnia się jedynie Twój największy koszmar, który ma cztery litery i nie, to wcale nie jest DUPA, tylko takie coś, co się zaczyna na 'z', a kończy na 'a' i ma w środku 'u' i jeszcze jedno 'z'. Trudny rebusik? :P
      Cóż...nie dziw mi się, że ja tu zawsze przedstawiam swoje nieomylne racje. W końcu to ty mi spojlerujesz zawsze, pisząc na przykład, że szukasz gifa z dziewczyną, która - cytuję - "wygląda na taką, którą zdradza", a zaraz potem pojawia się tu postać Zuzy i Demi Lovato, którą znalazłaś. No heloooł, to coś oznacza, do jasnej ciasnej XD No i to samo z Arturem. Ja piszę, że go tak kocham, blabla (i inne moje zachwyty), że mu wszystko wybaczę, a ty piszesz, że jeszcze będę zaskoczona i żebym nie była taka pewna, czy mu wszystko wybaczę, bo on coś odwali. No dzienki, właśnie zniszczyłaś moją miłość...my heart is brołken.
      Ja tu pitu pitu, a Ty miałaś założyć nowego bloga, w zamian za tego o sekretach, który jest gówniany zważywszy na to, że nie można na nim dodać zakładek ;---; Przykro. No i jak, założyłaś??
      Dobra, idę. Już się boję, jaką długość osiągnie ten komenatrz. Pewnie zaskakująco krótką, no ale... Moja wena kończy się wraz z wyparowywaniem mózgu, co jest niezaprzeczalne.
      Buziag :*
      albo dwa :* :*

      Musiałam rozdzielić komenty, bo mi limit znaków ZAWALILI. Rzol.

      Usuń
  2. O jeny jeny jeny, ale się porobiło, ja nie chcę, żeby "Bella" (a fe!) była z Artim ani Majki z Zuźką. Już po tej kurtce widzę, że z niej to taka podła suczyna jest. A Gracek jest awwww ♥. Tak się troszczy o Majkiego, jeny, też tak chcę :)
    Co do Kajetana, jaki idiota zidiociały! Nienawidzę go, grrrrrr :( *zastrzelić*

    OdpowiedzUsuń
  3. Eheeeeeeee, Kajetan wredna świnia wiedziałam że ten typ ma jakiś krzywy sufit no wiedziałam. Nie wiem jak można być tak perfidnym, okropnym, wrednym i fałszywym. On mi nawet człowieka nie przypomina to jakiś potwór, nie wiem, Sauron wydaje się przy nim być barankiem. Jeszcze ten jego chory szantaż... Przecież wiadomo że Ing nic nikomu nie powie.
    A to podobno ja jestem wredna ;_;
    Zuzy też nie lubię, Gracek ma rację. Jestem pewna że chodzi jej o to, by zdać do następnej klasy. Dwóch punktów jej brakowało? Chyba dwudziestu ;x
    Naprawdę jej tak nie znoszę, tym bardziej źle mi się kojarzy bo "gra" ją Lovato. W sumie taka Demi lepsza od Miley czy Violetty, czy kto tam jeszcze jest, ale mam uraz psychicznych do tych młodych gwiazdek z disney channel.
    I Arturek! Artur powiedział Lence że mu się podoba *-* Szkoda, że nie powiedział, że ją kocha, ale lepsze to niż nic. Wiesz tylko co mnie boli? Bo to opowiadanie o B o ć k u, nie o A r t k u, więc pewnie Lenka złamie mojemu biedakowi serce i wróci do tego debila-Grzegorza.
    Jezus, świat jest taki okrutny, szczególnie dla takich aniołów jak Artur.
    I Mateusz. Boże, jak ja go kocham. Zastanawiam się czy on nie ma upośledzenia umysłowego XD Musiał wypaść z wózka jak był mały, to jeszcze nie dorósł i nadal zachowuje się jak pięciolatek. Ale jest cudny ♥ Bo co to by był za Mateusz, jakby nie był taki, jaki jest?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie się bardzo zaistniała sytuacja podoba! Lena i Artur, Mikuś i Zuza... Nie spodziewałam się w sumie tak szybkiego obrotu spraw! Hmm, może Gracjan ma powody, by nie lubić Zuzy?
    No ale tym Kajetanem to mnie kompletnie zszokowałaś! Co za typ! Biedna Ingrid... Dobrze byłoby, gdyby znalazła dobre rozwiązanie, tak żeby Kajetana, że się tak brzydko wyrażę, udupić.

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam na nowy ;) http://jestes-moim-chlopakiem-z-sasiedztwa.blogspot.com/2014/04/maciek-mowi-ze-przeprowadzias-sie-do.html
    pozdrawiam, tęczowa :)

    OdpowiedzUsuń