I moja mama przysięgała
Że nigdy nie pozwoli sobie zapomnieć
I to był dzień, w którym ja przyrzekłam
Nigdy nie będę śpiewać o miłości
Skoro ona nie istnieje
Ale kochanie
Ty jesteś jedynym wyjątkiem
Że nigdy nie pozwoli sobie zapomnieć
I to był dzień, w którym ja przyrzekłam
Nigdy nie będę śpiewać o miłości
Skoro ona nie istnieje
Ale kochanie
Ty jesteś jedynym wyjątkiem
- Nie ma nic na śniadanie - oznajmił bezbarwnym tonem Mateusz, wpatrując się w pustki w lodówce. - Tylko dwa jajka i mleko. - Wyciągnął kartonik i od razu włożył do z powrotem. - Zepsute mleko. No i, jakby nie patrzeć, są tu też pajęczyny. Ale nimi się nie najemy.
- Co to za problem iść do sklepu? - zapytałam zrezygnowana, bo perkusista już od półtorej godziny oczekiwał cudu i wzrokiem próbował wyczarować chociaż jeden plasterek szynki.
- Jeśli dla ciebie to problem, to idź. Ja jestem chory - oznajmił, zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Chyba na głowę - zaśmiałam się.
- Cicho, bo obudzisz tamtego kochasia. - Usiadł przy stole. - Obudziłbym go, ale nie spał całą noc.
- Dlaczego? - zapytałam z ciekawości, poprawiając się na krześle.
- Pisał piosenki - oznajmił. - I w sumie nie wiem po co... Za to śniadania nam nie kupi.
- Taka artystyczna dusza - powiedziałam cicho, z półuśmiechem na ustach, a zaraz poczułam dziwne uczucie w okolicach brzucha. Wiedziałam co to za uczucie. Skarciłam się za to w myśli, odganiając motyle jak najdalej ode mnie i wzrok skupiłam na płytkach na podłodze.
- Moja dusza też jest artystyczna - powiedział urażony Mati. - Tylko trochę mniej. I wcale się nie ujawnia, bo jest nieśmiała.
- Pewnie - mruknęła, żeby bardziej doprowadzić go do obrażonego stanu. Z zamierzonym skutkiem, bo Mati głośno prychnął.
- Nie wierzysz we mnie - stwierdził chłopak po chwili. - Dobra, jadę do tego marketu. Jestem głodny.
- Nie ty jeden - zaśmiałam się po cichu, przewracając stronę w brukowcu, który od rana wertowałam.
- To jedź ze mną - poprosił, zakładając kurtkę. - Proszę!
- Nie mogę - oznajmiłam, wskazując na gazetę, w której zaznaczałam najciekawsze oferty pracy. - Poszukuję pracy.
- Niczego nie poszukujesz. - Wyrwał mi brukowiec z rąk, po czym rozerwał go na kilka kawałków. - W tym domu zarabia mężczyzna, czyli ja, a takie panienki jak ty i Artur siedzą w domu. I najlepiej gotują. I chodzą do sklepu, gdy w lodówce jest całkowicie pusto! - wyrzucał z siebie słowa, już lekko oburzony całą sytuacją.
- Już nie przesadzaj - powiedziałam, nawet nie wiedząc dlaczego, równie oburzonym tonem, którym zwracał się do mnie Mateusz.
- Przecież Artur też pracuje.
- Tyle co on zarabia w jeden dzień, ja zarabiam w pięć minut.
Wystawił mi język, a ja przewróciłam oczami. Chwilę jeszcze tak stał, oparty o framugę, przyglądając mi się i oczekując odpowiedzi.
- To jedziesz? - zapytał, nie wytrzymując narastającej ciszy.
- Nie.
- Jedziesz - krzyknął.
Niespodziewanie złapał mnie za nogę i pociągnął w swoją stronę, robiąc przy tym straszny hałas.
- Cicho - szepnęłam, próbując powstrzymać Matiego od jego zamiarów. - Obudzisz Artura.
- Będę cicho, jak pojedziesz ze mną... - nie dokończył, bo pociągnęłam go za sobą na podłogę.
- Nigdzie nie jadę, zamknij się - zakryłam mu usta dłonią, a ten wyrwał mi się zręcznie i położył się na mnie, bo wygodniej było mu dosięgnąć moją czapkę i szalik, które spadły razem z nim.
Mi jednak, wbrew pozorom, wygodnie nie było.
- Zadusisz mnie. - Próbowałam dokonać rzeczy niemożliwej - zwalić z siebie ciężkiego mężczyznę. Niestety, nie dość, że mi się to nie udawało, to jeszcze całej tej sytuacji przyglądała się osoba trzecia. A zauważył to perkusista i kiedy dostrzegł Artura, zszedł ze mnie jak poparzony i zaczął się gorączkowo tłumaczyć.
- Do niczego nie doszło! - krzyknął, a po chwili powtórzył ciszej. - Do niczego nie doszło.
Zachichotałam, wstając z podłogi, po czym spojrzałam na zakłopotanego Mateusza, którego teraz oddech znacząco się przyśpieszył. Jego przyjaciel natomiast spokojnie i bez słowa przeszedł do kuchni,m a Mati posłał mi mordercze spojrzenie i wreszcie wyszedł z domu.
Kiedy Mati pojechał do sklepu, szybko czmychnęłam do swojego pokoju. Nie chciałam być teraz z gitarzystą sam na sam z wielu powodów. Jednym z nich była sytuacja sprzed kilku minut. Długo myślałam nad tą sytuacją, długo myślałam o nim. Nie doszłam jednak do żadnego wniosku, ale jedno było pewne - przez to, że wiedziałam o uczuciach mężczyzny, zaczęłam czuć się przy nim nieswojo. Ba!, nawet na myśl o nim robiło mi się gorąco. Jednak nie wiedziałam, czy już teraz jestem gotowa na nowa miłość. W takich sytuacjach zwracałam się o pomoc do Ingrid - to oczywiste, była moją najlepszą przyjaciółką, znałyśmy się od dziecka. Wiedziałyśmy o sobie wszystko.
A teraz czułam ogromną potrzebę wygadania się jej. Pośpiesznie znalazłam jej numer w swoich kontaktach i przycisnęłam zieloną słuchawkę. Czekałam całe pięć sygnałów, po czym usłyszałam automatyczną sekretarkę. To nic dziwnego, dziewczyna zawsze wyciszała telefon, gdy była w pracy, ale później, gdy już była w domu oddzwaniała. Włożyłam więc komórkę z powrotem do kieszeni i położyłam się na łóżku. Zaraz jednak wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Halo? - odezwałam się, kiedy osoba po drugiej stronie odebrała. - Hej, Majki!
- Nie wierzę! - usłyszałam jego głos. - Nie sądziłem, że kiedyś do mnie zadzwonisz i to w trakcie lekcji!
- Masz zajęcia? To zadzwonię później, nie będę ci przeszkadzać!
W odpowiedzi usłyszałam jego śmiech.
- Wy tam w tym Kędzierzynie macie inną strefę czasową? - zapytał rozbawiony. - Jest po dziewiątej, w dodatku jest środek tygodnia.
- Przepraszam - mruknęłam. - Dziś jakoś nie myślę.
- Zapraszam do nas na matematykę - znowu usłyszałam jak się śmieje. - Tu, przez czterdzieści pięć minut musimy myśleć.
- Na każdej lekcji musisz myśleć - poprawiłam go. - Powiedz lepiej co u was. Pokrótce, nie chcę zrywać cię z lekcji.
- Nie śpieszy mi się na polski.
-Ja ci dam!
- Co mi dasz?
- Mikołaj! - warknęłam, mając dość toku myślenia mojego brata. - Za kilka miesięcy piszesz maturę. Codziennie mam ci o tym przypominać?
- Ale ja o tym doskonale pamiętam, moja nadopiekuńcza siostrzyczko!
- Dobra, Majki, mów co u ciebie i idź na lekcje.
- A co ma być? - zapytał. - Poza tym, że mam dużo nauki i nie mam na nic czasu, to jest w jak najlepszym porządku.
- Jesteś taki biedny. - zaśmiałam się do słuchawki. - Ale nie martw się, w maju te męczarnie się skończą.
- A teraz mamy dopiero grudzień. Nie wytrzymam. Wcześniej wykituję. - urwał. - Dobra, wracam do Kochanowskiego i do zdań podrzędnie złożonych, czyli do czegoś co kocham. Pa, Lenko.
I rozłączył się.
Nie wiedzieć czemu, ta rozmowa ogromnie poprawiła mi humor. Mikołaj był człowiekiem z kategorii tych, którzy są roztrzepani i nie ogarnięci, lecz gdy przychodzi co do czego, biło od niego niezwykłe opanowanie. Bardzo go kochałam, ale to było oczywiste i mimo kłótni, które przecież zawsze pomiędzy nami wybuchały, kocham go nadal.
Samuel zawsze zazdrościł mi Majkiego. Nigdy nie mówił mi tego wprost, ale widziałam to w jego oczach. Zawsze, kiedy nas odwiedzał, grał z Mikołajem w koszykówkę, lub pomagał mu w lekcjach. Lecz kiedy ja odwiedzałam Sama, jego brata albo nie było, albo siedział zamknięty w swoim pokoju. Nigdy nie rozumiałam jak można być takim człowiekiem jak Kajetan. Zimnym, niemiłym i opryskliwym.
Z rozmyślań i wspomnień wybiło mnie pukanie do drzwi. Od razu pomyślałam o tym, że to Mati, który powinien już od dawna wrócić ze sklepu. Jednak pomyliłam się, bo gdy otworzyły się drzwi, zobaczyłam Artura.
- Tak sobie pomyślałem - zaczął trochę niepewnie, oparł się o framugę, po czym spojrzał na mnie z nadzieją. - Może poszłabyś ze mną na spacer?
Nieco zaskoczona, otworzyłam szerzej oczy, co musiało komicznie wyglądać, po czym wyjrzałam przez okno.Biały puch opanował cały Kędzierzyn, a z tego co wywnioskowałam po przymarzniętych oknach, temperatura spadła poniżej zera. Rozum podpowiadał, bym została, ale doskonale wiem, że rozum nie idzie w parze z sercem.
Nierozsądnym serce.
- Pewnie - odpowiedziałam.
Artur szeroko się uśmiechnął, a moje serce zabiło pięć razy szybciej.
- Zaczekam na ciebie na korytarzu - oznajmił i zamknął za sobą drzwi.
Mróz nieprzyjemnie szczypał mnie w twarz, kiedy wraz z Arturem przemierzaliśmy ulice Kędzierzyna. Zupełnie nie wiedziałam, dlaczego tak chętnie zgodziłam się na ten spacer i gdy coraz bardziej się nad tym zastanawiałam, dochodziłam tylko do jednego wniosku. Odwzajemniłam uczucia Artura. I to jeszcze na początku, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam go na dworcu, kiedy usłyszałam jego magiczny, głęboki głos, aż w końcu wtedy, kiedy na mnie spojrzał i posłał mi uśmiech, który tak polubiłam.
Nie mogłam dostrzec tego od razu. Za bardzo byłam zajęta sprawami związanymi z Grzegorzem.
Szliśmy już tak od piętnastu minut. Ja praktycznie słuchałam, a Artur mówił.
- Kierownik tej knajpki, gdzie odbył się nasz koncert, zgodził się, żebyśmy jeszcze tam zagrali - oznajmił z nieskrywanym entuzjazmem. Także się ucieszyłam. - W nocy napisałem już większość piosenek.
- Wiem - odparłam. - Mateusz mi mówił.
Kiwnął głową na znak, że usłyszał.
Wciąż szliśmy przed siebie, a ja większość swojej uwagi skupiałam na oblodzonym chodniku. Starałam się ostrożnie stawiać kroki, a i tak co chwilę traciłam równowagę. Tym razem straciłam ją na dobre, zaliczając bliski kontakt ze śniegiem.
- Nic ci nie jest? - zapytał na prawdę zaniepokojony Artur, wystawiając ku mnie swoją rękę. - Nie połamałaś się?
- Chyba nie - odparłam, wciąż śmiejąc się ze swojej niezdarności. - Chyba na prawdę jestem podobna do Belli Swan.
-Mówiłem, że mi ją przypominasz - również się zaśmiał, kiedy ustawił mnie do pionu.
Otrzepałam kurtkę z białego puchu i mogliśmy iść dalej. Powinnam znów patrzeć pod nogi, by nie wywinąć kolejnego orła, ale mój wzrok padł na grupkę mężczyzn idących z naprzeciwka. Ubrani byli w klubowe kurtki Zaksy.
- O nie - szepnęłam cicho, ale na tyle głośno, by usłyszał mnie Artur.
- Co się stało?
- Grzesiek idzie w naszą stronę - powiedziałam, po czym zacisnęłam usta w cienką kreskę i szybko założyłam kaptur.
Odwróciłam się także od przechodniów tyłem, a swój zaszklony wzrok utkwiłam w kozakach.
Obawiałam się tego. Że kiedyś go tu spotkam, całkiem przypadkiem - w jakimś sklepie, lub tak jak teraz - na ulicy. Ale nie sądziłam, ze stanie się to tak szybko. A taka szansa zdarza się jedna na milion.
Kątem oka dostrzegłam jak grupka roześmianych siatkarzy odchodzi i dopiero gdy byli już na tyle blisko, by Bociek nie mógł mnie dostrzec, zdecydowałam się ściągnąć z głowy kaptur.
- To nie ma sensu - wybuchnęłam niespodziewanie, czym zdziwiłam nie tylko Artura, ale także siebie. - Niepotrzebnie znów się tu wprowadziłam.
- Lenka, o czym ty mówisz? - zapytał zdezorientowany mężczyzna.
Poczułam na policzkach łzy.
- Zastanawiałam się jaka jest szansa, że go jeszcze spotkam, ot tak, przypadkowo jak dziś - urwałam, żeby otrzeć policzki. Przez łzy widziałam jedynie zatroskaną twarz gitarzysty. - A jeśli będę widywała go codziennie> Nie wytrzymam tego!
- Nie musisz chodzić sama, mogę...
- Przecież to by było komiczne! - krzyknęłam, tym samym przerywając Arturowi w pół zdania. - Nie potrzebuję żadnej ochrony. A poza tym masz swoje życie i wiele ciekawszych rzeczy do roboty.
Pociągnęłam nosem i znów otarłam policzek. I dopiero po sekundzie zrozumiałam jak okropnie zachowałam się wobec Artura. Tego mężczyzny, który się o mnie troszczył i któremu na mnie zależało.
- Idę do domu, przepraszam - wypowiedziałam na jednym wydechu i odwróciłam się na pięcie z oczami pełnymi łez, którymi powoli zaczynałam się dławić.
Starałam się iść szybko. Doskonale słyszałam stawiane na śniegu kroki przez Artura. I choć starał się dotrzymywać mi tempa, nie udawało mu się to.
Do domu dosłownie wbiegłam. Już nawet nie chodziło o sprawę z Grzegorzem. Czułam się okropnie, traktując go w ten sposób. Trzasnęłam za sobą drzwiami i pośpiesznie ściągnęłam buty.
- Co się tam dzieje? - usłyszałam z kuchni głos Mateusza, a po chwili mężczyzna wyszedł z pomieszczenia obok i moim oczom ukazał się perkusista odziany w fartuszek. W ręku trzymał wałek do ciasta.
I może gdybym nie była w tak podłym humorze, wybuchnęłabym śmiechem.
W tej chwili także do mieszkania wszedł Artur, a ja od razu ulotniłam się do mojego pokoju, który zajmowałam już tylko przez ostatnią dobę.
Pomysł z wyprowadzką narodził się po przeanalizowaniu tej chorej sytuacji z Grześkiem. O czym myślałam, przyjeżdżając znów do Kędzierzyna? Miałam chyba nadzieję, że jest to na tyle duże miasto, że spotkanie Boćka będzie graniczyło z cudem. Bardzo się przeliczyłam.
Po wejściu do pomieszczenia, pierwsze co zrobiłam, to wyciągnęłam walizkę. Nie mogłam być w tym mieście ani minuty dłużej.
Kiedy pakownie już dobiegało końca, a ja próbowałam dodzwonić się do Ingrid, drzwi od pokoju otworzyły się, a stanęli w nich Artur i Mateusz. Ten drugi wszedł do środka, a gitarzysta oparł się o framugę.
- Znowu chcesz nas opuścić? - zapytał Mati, siadając na moim łóżku. Spojrzał smutno na walizkę i głośno westchnął. - Jesteś głupia.
- Mateusz - syknął Artur, wymownie kręcąc głową.
- Nie, on ma rację - powiedziałam, wkładając ostatnią koszulkę do torby. - Jestem głupia, bo tu przyjechałam.
- Nie o to mi chodziło. Powinnaś zapomnieć o tamtym nieważnym człowieku, zwłaszcza, że masz w domu takiego przystojniaka jak ja.
- Ale sobie schlebiasz. - Znów wybrałam numer przyjaciółki. Kiedy już dziesiąty raz odezwała się automatyczna sekretarka, rzuciłam komórkę na łóżko.
- A jak przypadkiem go spotkasz to go zignoruj - znowu odezwał się Mati. - Albo daj mu w twarz.
- Tak - prychnęłam, zakładając ręce na klatce piersiowej. - Może od razu go zabiję?
- Nie wyjeżdżaj! - Mateusz wstał i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja momentalnie odwróciłam się w stronę okna.
- Muszę - powiedziałam cicho. - Inaczej o nim nie zapomnę.
Nastała cisza.
Usłyszałam jak Mati tylko wzdycha i wychodzi z pokoju.
- Zostań - usłyszałam Artura, który pozostał w pomieszczeniu.
Odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu smutne spojrzenie.
- Już postanowiłam.
- To zmień zdanie - powiedział, szybko przechodząc przez całą długość pokoju, aż w końcu do mnie dotarł. Spojrzał mi w tęczówki.
- Nie mogę - powiedziałam po dłuższej chwili, spuszczając wzrok.
- Nie możesz - znów się odezwał - czy nie chcesz? Rozumiem, że ta sytuacja Boćkiem jest dla ciebie trudna, ale - urwał i podniósł mój podbródek tak, by nasze oczy znów się spotkały - nie możesz mi tego zrobić. Rozumiesz? - zapytał, po czym nachylił się nade mną i mnie pocałował.
Miałam wrażenie, że ta chwila trwała wiecznie, ale po kilku sekundach mężczyzna przerwał pocałunek i znowu spojrzał mi w oczy.
- Nie możesz nam tego zrobić - szepnął i pocałował mnie, tym razem w czoło.
A ja przytuliłam się do torsu mężczyzny i mocno zacisnęłam ręce na jego plecach, czując się nad zwyczajnie bezpiecznie.
* * *
Tadaam! :D Powiem szczerze, że ten rozdział dłużył mi się jak ser w pizzie, a dłużyłby się jeszcze bardziej, bo miał być tu jeszcze fragment z perspektywy Majkiego. Niestety, nie wyrobiłam z napisaniem go, a chciałam, żeby rozdział był opublikowany dzisiaj.
Bo jak wiecie za niedługo święta. Nie miałabym czasu wstawić go jutro, bo jak co tydzień mam korki z matmy, a w środę już tym bardziej, bo planuję pomóc babci w porządkach.
Mam zamiar też trochę opuścić internety, zawiesić aska, facebooka, blogspota i całkowicie się wyciszyć. Mam do nadrobienia dwie książki (nie, nie lektury!) a zaczęłam je czytać jakieś kilka tygodni temu. I mnie to dobija, bo internety wszystko wygrywają, a czasem świetnie jest zaczytać się w książce, a potem nie myśleć o niczym innym. Wow wow, filozoficznie niczym złote myśli panny Caro wow wow
Muszę jeszcze podzielić się z wami moimi przemyśleniami na temat +Ligii i play-offów. Pokrótce - DAMY RADĘ. A MY, mam na myśli Resovię :) Skoro podnieśliśmy się ze stanu 0:2 dla Kędzierzyna, teraz może być już tylko lepiej, zwłaszcza, że gramy u siebie, w Twierrrdzy Rzeszów!
No i Jastrzębie. Szkoda, wielka szkoda!
Ah jak się rozpisałam! Miałam słowotok, niepotrzebny zresztą. Przepraszam c:
Następny... myślę, że po świętach.
+ już OFICJALNIE już niedługo będę mogła zaprosić was, w imieniu moim, Caro i Misu - polskiej, bloggerowej Unholy Trinity (*-*) na nasz projekt, który trochę zaniedbałyśmy, ale mamy w planach wielki comeback! Więcej info bliżej maja c:
Pozdrawiam i do następnego. Kiarola :)
akjsafjhgjab pocałował ją nie mogę *-*
OdpowiedzUsuńhsgsbsbjkfhsbsk ja też! *-*
Usuńkurde, tesz jestem druga
OdpowiedzUsuńide sie ponionć, żółwik
no to pozdro, jedna trzecia Unholy Trinity CARO
Ojacieeee, moja kochana piosenka "The only exception" <3333
UsuńA zacznę trochę od końca, jak to zwykle ja, hihihi. Widzę, że szalejesz i tu rzeczywiście jakieś swoje filozofie wysuwasz, huehue. Ale mnie i moich złotych myśli nie pobijesz, wybacz :* A w ogóle, to jest idealny pretekst do tego, żeby, jak już się umówiłyśmy, studiować na Akademii Krakowskiej FILOZOFIĘ, hihihi *---* Ale nie o tym tutaj miałam pisać...
Wiem, wiem, przynudzam, ale już chyba zawsze będę zaczynała komentarz od wychwalania pod niebiosa mojego Boga (czyt. Mateusza) <3333 Jezu nciowevnoidsncowdnviuewrq on jest cudowny; i ta jego artystyczna dusza, i ten wałek i fartuszek, omg ♥♥♥ Czy jakiekolwiek Twoje opowiadanie będzie tak wspaniałe już bez niego? Nie sondze :CC A to kolejny idealny pretekst, byś dodawała go do 'obsady' każdego opowiadania, hihihihi. Tak jest! Ja to mam łeb :DD
Ale w sumie to Mati zaczął mnie już troszkę denerwować (tak, dobrze przeczytałaś, trzeba normalnie święto narodowe ogłosić ;o). Bo niby dobrze wie, że Artur się kocha w Lenie (tak, to też już stwierdzam), ale zamiast pomóc przyjacielowi i jakoś ich zeswatać, itd., to on ciągle im, można powiedzieć...przeszkadza. Pewnie nieświadomie, ale jednak. Najpierw w poprzednim rozdziale bodajże, jak grali w ten Eurobiznes (czy co to było ;x), to wpadł do pokoju w takim momencie, że normalnie kongradżulejszyns, potem nie dał im przerwać gry i posiedzieć razem, a teraz wie, że może zostawić ich samych i pójść do sklepu, to nie KURDE - wyciąga ze sobą Lenę, jakby była mu do czegokolwiek potrzebna Oo Wiem, ja już głupieję, wysnuwam jakieś dziwne wnioski i w ogóle, ale albo Mati też się w niej buja (swoją drogą to w niej się wszyscy bujają, czemu tak?? :<), albo po prostu jest taki ślepy i zakręcony, że nie widzi, iż jest troszq dla nich przeszkodą. Ale mniejsza, zapewne wszystko się niedługo wyjaśni, Mati okaże się napalonym na Lenę gwałcicielem, a Artur seryjnym mordercą, który chce opchnąć narządy Leny na jakimś czarnym rynku...................................ja tego nie napisałam :X
A i oczywiście zapomniałam napisać o tej akcji, kiedy Lena leżała na Mateuszu (nie, chyba odwrotnie xd), to też było dziwne...eeee
Kurde kurde kurde, był romantyczny spacerek, były śliczniusie widoczki, był puszysty śnieżek i hipnotajzing oczy Artiego, to ten gówniany Grzesiek musiał się wepchać, grrr. Chyba już nigdy go nie polubię, TFU TFU! I Lena jak zwykle spanikowała, ech... Trzeba było z premedytacją objąć Arturka i jeszcze wpić się w jego piękniusie wargi, a potem spojrzeć w oczy Grześkowi z wyrachowaniem, satysfakcją i wyższością, o! Ja bym tak zrobiła, a co, nie można? Można, a nawet trzeba :3 Niech wie, dupek, co stracił.
Jak mi napisałaś o tym Arturze, że poznam jego drugą stronę czy coś, to teraz tak kminię i wydaje mi się, że tak czy siak Lena będzie z Grześkiem na końcu, a z mojego Artura zrobisz jakiegoś okrutnika. Wiem to, czuję to w kościach i mięśniach, i w tkankach chrzęstnych, kostnych, łącznych, nerwowych i jeszcze jakiś innych. (Tak, miałam dzisiaj biologię ;--;)
Na końcu jak zwykle prawie się posrałam, bo Lena wyskoczyła z jakąś wyprowadzką. Znowu? ZNOWU?! Serio??? No fajnie, fajnie, niech się wyprowadza, niech sobie wyjeżdża jak najdalej, niech ucieka i się poddaje, a i tak to jej na dobre nie wyjdzie, wręcz przeciwnie. Na pewno teraz będzie najbardziej cierpiała i tęskniła przede wszystkim po tym, jak TAMTARARAM..........................
POCAŁOWAŁ JĄ, tak jeaaaaa uhuuuu hhihihihihihih <3333333 MADERFAKER XD :O ♥
UsuńNie mogłam doczekać się tego momentu i tak chłonęłam wszystkie rozdziały, aż w końcu jest, JEST, J E S T! Masz szczęście :P Jakby znowu stchórzył i jej nie pocałował, to bym się z Tobą policzyła, oj tak. I tak trzymać! Teraz w każdym rozdziale ma ją całować, słyszysz? No.
A gdzie mój piękny Bruno? Gdzie moja biedna Ingrid? Czyżby się odważyła i właśnie siedzi na komisariacie? Nie, na pewno nie... I gdzie ta fajna Kamila, która pojawiła się w bohaterach? ^^ Już czekam na te postacie z niecierpliwością. + troszkę brakuje mi Gracka, ale to już na marginesie, hihi. No i Grubego Heńka, oj tak...zdecydowanie najlepsza postać tutaj (no może poza Matim :33).
Dobra, idę, bo znowu plotę nie na temat. Pozdrawiam i rzucam na koniec moją złotą myślą #345:
"Jeśli boisz się okazywać uczucia, to albo jesteś nieśmiały, albo się wstydzisz, albo po prostu masz nieumyte zęby".
Oj, oj, Arczi...czyżbym ja czegoś nie wiedziała? :D
Znowu limit znaków -__________________-
'jak już się umówiłyśmy, studiować na Akademii Krakowskiej FILOZOFIĘ' hahaha no to dobry pomysł jest! :* ae i tak wyladuje w KFC pewnie..........
Usuń'i ten wałek i fartuszek, omg ♥♥♥' - prosze cie!! jak wyobrazilam to sobie podczas pisania, to OMG i zaczelam sie tak strasznie smiac a potem bylo mi wstyd haha ;x
'(...) ale zamiast pomóc przyjacielowi i jakoś ich zeswatać, itd., to on ciągle im, można powiedzieć...przeszkadza.' jeju jeszcze nie zauwazylas ze z niego taka pocieszna fajtłapa? XD i on to robie NIESWIADOMIE :)
'(...) Eurobiznes (czy co to było ;x)' nie znasz Eurobiznes?! :O Kolejny pretekst żeby mieszkać razem w Krk - naucze cie w to grac!! :DD
'' CZO?!?! o ile mi wiadomo to kobieta miala dotychczas jednego chlopaka hihi tak PIENKNEGO GRZECHA, a teraz Arturka i JAK TO SIE W NIEJ WSZYSCY ZAKOCHUJO. a poza tym jakie ty mozesz miec watpliwosci, ONA JEST PIEKNA
'Mati okaże się napalonym na Lenę gwałcicielem, a Artur seryjnym mordercą, który chce opchnąć narządy Leny na jakimś czarnym rynku...................................' - moja reakcja http://media.tumblr.com/tumblr_me25fjNRRg1rxjtir.gif
'A i oczywiście zapomniałam napisać o tej akcji, kiedy Lena leżała na Mateuszu (nie, chyba odwrotnie xd), to też było dziwne...eeee' to mialo byc dziwne XDDDDDDDDDDDDD
'Jak mi napisałaś o tym Arturze, że poznam jego drugą stronę czy coś, to teraz tak kminię i wydaje mi się, że tak czy siak Lena będzie z Grześkiem na końcu, a z mojego Artura zrobisz jakiegoś okrutnika.' - ja nic nie mowiem hihi Jak z Thredsonem
Spokojnie, Bruno sie pojawi, Ingrid tak samo, tak samo Kam, i GRUBY GIENEK (CZYTASZ W OGOLE?!?!xD)
'"Jeśli boisz się okazywać uczucia, to albo jesteś nieśmiały, albo się wstydzisz, albo po prostu masz nieumyte zęby".
Oj, oj, Arczi...czyżbym ja czegoś nie wiedziała? :D'
odpowie ci sam Arczi bo ja nie mam siły XD
https://31.media.tumblr.com/9a1913f0766dde640317bc9440feaa0d/tumblr_inline_mvn93lg9Oh1ro460x.gif
<3
Po pierwsze - OCZYWIŚCIE, ŻE ZNAM EUROBIZNES..................a kto nie zna??? ;x
UsuńPo drugie: luknij na moją odpowiedź do Twojego komenta na strefie, to będziemy kwita, bo i Ty chyba nie czytasz strefy, a ja się pomyliłam RAZ :<<< pseplasam
<3
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA NIE, TYLKO NIE TO, POCAŁOWAŁ JĄ, AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA.
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHAHA, przepraszam!! wszystkich nie zadowolę :DD
UsuńTak, Lena, zostań! Teraz jak już wiesz, że oboje coś do siebie czujecie, nie możecie tego tak po prostu zbagatelizować!
OdpowiedzUsuńNo, także ten :D
Nie rób nam tego :< czemu Grzesiu musiał akurat wtedy tam przechodzić?! Nie mógł poczekać 5 minut?
Ale chociaż dzięki temu Artur ją pocałował ^^
Tak, będzie wielki powrót!
... ale teraz idę powtarzać. :D
♥
Tak, idź powtarzaj!! <3 Będę przez te trzy dni trzymała mocno kciuki za was <3
UsuńA potem już wolność i PE!! :D