Na całym świecie nie ma takiego słowa,
Które mogłoby opisać, co to znaczy być zranionym
Najbardziej stępiony nóż rozciął twą duszę, rozciął tu i tam
Zdzierając najdelikatniejszą skórę, jaka kiedykolwiek była
Które mogłoby opisać, co to znaczy być zranionym
Najbardziej stępiony nóż rozciął twą duszę, rozciął tu i tam
Zdzierając najdelikatniejszą skórę, jaka kiedykolwiek była
Musiałam ochłonąć.
Kiedy Kajetan opuścił moje mieszkanie, cała roztrzęsiona usiadłam na krześle, na którym wcześniej siedział mężczyzna i ukryłam twarz w dłoniach.
Ten koszmar nigdy się nie skończy.
Pociągnęłam nosem i otarłam mokry policzek od łez.
Dlaczego zaufałam mu wtedy w klubie? Powinnam nie zmieniać o nim zdania, zawsze był dla mnie dupkiem, ale teraz stał się potworem.
On zabił Sama.
I wiem, że powinnam iść z tym na policję, ale wstyd nie pozwalał mi na to.
A Bruno? Na pewno teraz zastanawia się, dlaczego do zrobiłam. Bałam się Kajetana - dlatego.
Z drżeniem rąk sięgnęłam po szklankę wody stojącą na stole i upiłam z niej kilka małych łyków. Kolejny raz zaniosłam się płaczem. Nie minęło może pół sekundy, gdy zabrzmiał dzwonek.
Przeraziłam się.
On. Wrócił.
Na chwiejnych nogach przeszłam na korytarz, a serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Bałam się spojrzeć przez judasza; gdybym ponownie zobaczyła twarz Kajtka wykrzywioną w satysfakcji, pozbawiłoby to moje nadzieje, że ten chłopak da mi wreszcie spokój.
Przemogłam się. W wizjerze jednak ujrzałam Bruna.
Kamień spadł mi z serca, ale tylko po to, by ustąpić miejsca drugiemu, niemalże tak samo ciężkiemu.
- Ingrid - usłyszałam jego głos po drugiej stronie drzwi. Jedna strona serca mówiła mi, bym otworzyła mężczyźnie, a potem wszystko mu powiedziała.
Ale nic takiego się nie stało.
Wygrała ta druga część mnie.
Otworzyłam mu jednak. Obdarzył mnie zdziwionym spojrzeniem. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- To ty? - zapytał, wskazując na telefon. Spuściłam wzrok, a ten szybko wszedł do mieszkania. - Ing, co się stało? - Kiedy nie dostawał odpowiedzi, głośno westchnął i znów się odezwał : - Co mam o tym myśleć?
- Po prostu to, że to nie ma sensu - wydusiłam z siebie, z trudem kryjąc w sobie emocje.
- Wcześniej dawałaś mi do zrozumienia co innego - powiedział. Wzrok nadal utkwiony miałam w podłodze. - Ingrid, spójrz na mnie! - podnósł głos.
Mimowolnie się wzdrygnęłam. Jednak spojrzałam na Bruna. Dostrzegłam na jego twarzy niedowierzanie.
- Nie czuję do cienie nic poza przyjaźnią. Przepraszam.
Założyłam ręce na klatce piersiowej, a oczy spuściłam z powrotem na dół.
- Powiedz, że nie mówisz poważnie. Ingrid, kocham cię...
Pokręciłam głową. Jednocześnie miałam ochotę wykrzyczeć mu te dwa słowa i utonąć w jego ramionach.
- Przepraszam, jeśli zrobiłem coś nie tak - powiedział cicho, podchodząc do mnie.
Położył rękę na moim ramieniu, a ja momentalnie odskoczyłam.
- Nie dotykaj mnie - wyszeptałam, mając przed oczami Kajetana odpinającego guziki mojej koszuli.
Zareagowałam tak samo.
Usłyszałam jak jego oddech przyśpiesza. Nie spodziewał się mojej reakcji.
- Kocham cię - powtórzył. Po kilku sekundach wyminął mnie i wyszedł z mieszkania.
Kolejny raz ukryłam twarz w dłoniach, kolejny raz głośno załkałam.
Nic innego mi już nie pozostawało.
Od dwóch godzin siedziałem z Kamilą w jej domu i tkwiliśmy nad geometrią. Na początku dziewczyna nic nie rozumiała, ale po jakimś czasie zapamiętała większość podstawowych wzorów i idealnie rozwiązywała zadania.
- Na dziś koniec - powiedziałem, zamykając podręcznik.
- Tak szybko? - zapytała Kamila, wyraźnie zdziwiona. Spojrzała na swój zegarek zapięty na nadgarstku i otworzyła szeroko oczy. - Czas przy matmie szybciej płynie - zaśmiała się.
Spakowałem resztę przyborów do plecaka, czując na sobie wzrok dziewczyny.
- To do jutra.
- Już idziesz? - zapytała, tym samym mnie zatrzymując. Wierciła mnie tym swoim jasnym spojrzeniem i uśmiechnęła się lekko. - Pomyślałam, że mógłbyś zostać na herbatę... Tak mi pomagasz, że powinnam ci się odwdzięczyć. - Uśmiech nie schodził z jej twarzy, ale gdy zobaczyła brak entuzjazmu na mojej twarzy, dodała : - Mam malinową.
Pół minuty później oboje siedzieliśmy w jej kuchni; Kamila w ciszy przygotowywała napój, a ja siedziałem przy stole. Kiedy postawiła na stole dwa kubki, poczułem miłą woń herbaty, mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Lubisz malinową? - zapytała, jakby czytała mi w myślach i chciała się tylko upewnić prawdy.
- Tak - odparłem, sypiąc do naczynia łyżeczkę cukru. - U nas w domu nie pija się innej.
- Inne smaki są u was zakazane? - zaśmiała się dźwięcznie, po czym wzięła kubek do ust.
- Nie - także wybuchnąłem śmiechem. - Ale malinowa to numer jeden.
- Rozumiem. Ja wolę cytrynową. - Puściła w moją stronę oczko.
Przez chwilę nastała krępująca cisza, podczas której delektowaliśmy się przyrządzoną przez Kamilę herbatą. Widząc jednak wyraz twarzy koleżanki, wiedziałem, że ma zamiar coś mi powiedzieć, tylko nie potrafiła ubrać tego w słowa. Lub nie chciała tego robić.
- No już - odezwałem się pierwszy, odkładając kubek na stół. - Wyduś to z siebie.
- A nie będziesz na mnie zły?- zapytała, ale pokręciła głową i stwierdziła : - Na pewno będziesz. To pewne.
- Nie przesadzaj. - Machnąłem ręką, a widząc jej niepewność, dodałem - Jeśli to nie żadne świństwa, na pewno się nie obrażę.
Kama kolejny raz spojrzała na mnie a potem spuściła wzrok.
- Chodzi o Zuzę - wydusiła z trudem; zauważyłem, że ze zdenerwowaniem bawiła się swoimi palcami i nerwowo szarpała skrawek rękawa od jej brązowego sweterka. - Nie widzisz jak cię wykorzystuje?
Prychnąłem. Skąd wiedziałem, że o to właśnie chodzi tej dziewczynie? W ogóle, to co Kamila mogła wiedzieć o Zuzi?
- Nie wykorzystuje mnie - powiedziałem, wyraźnie zdenerwowany jej słowami, Czerwona na twarzy Kamila z zakłopotaniem drapała się w policzek.
- Kiedy to prawda, Majki - powiedziała po krótkiej chwili, obdarzając mnie spojrzeniem. - Jesteś chłopcem na posyłki, wynieś, przynieś, pozamiataj. Nie zasłużyłeś na to!
- Akurat jesteś ostatnią osobą, która może mi mówić na co zasługuję - wypaliłem na jednym wydechu, wstając gwałtownie od stołu. Kamila popatrzyła na mnie zaskoczona. - Nie znasz ani mnie, ano Zuzi.
- Ją akurat znam bardzo dobrze. Za dobrze...
- Znałyście się ledwie w przedszkolu - prychnąłem z niedowierzaniem. - Wiesz, myślałem, że jesteś inna. Muszę już iść...
Nawet na nią nie patrząc, przeszedłem przez odległość kuchni, kierując się do wyjścia.
Na dworze poczułem się już lepiej, kiedy wszystkie negatywne emocje ze mnie uszły, a mróz zaczął szczypać mnie w twarz. Nie wiedząc dlaczego, sam zacząłem zastanawiać się nad słowami Kamili. Musiałem wszystko przemyśleć na spokojnie - to, czy Zuza rzeczywiście mnie wykorzystywała. Byłem zakochany w niej od kilku lat, a wtedy nawet mnie nie zauważała. A może zainteresowała się mną tylko po to, by mieć właśnie takiego swojego osobistego lokaja? A ja, zaślepiony jej ideałem, nie mogłem tego dostrzec.
Żeby dojść do swojego domu, musiałem przejść przez ulicę, na której znajdowała się nasza szkoła. Szedłem powoli, drepcąc w śniegu i nadal rozmyślając o tej niewątpliwie głupiej sprawie. Kiedy dotrę do domu, powinienem szczerze i konsekwentnie porozmawiać z moją dziewczyną.
Nagle usłyszałem czyjeś przytłumione głosy. Śmiechy. Chichoty.
Podniosłem wzrok z nóg i z oddali kilku metrów ujrzałem Zuzię. Stała do mnie tyłem, ale poznałem ją po jej kremowej torebce, jasno brązowej kurtce i pięknych, złocistych włosach. Naprzeciw niej stał chłopak. Nie widziałem twarzy, bo głowa Zuzy doskonale ją zakrywała. O czymś rozmawiali. Wolałem zostać w ukryciu, więc przeszedłem za jeden z budynków mieszkalnych. Z tej odległości nie mogłem usłyszeć, o czym rozmawiają, ale miałem doskonałe pole widzenia na tą dwójkę. Może minęła minuta, albo ten czas tak cholernie sie dłużył, ale Zuzia wreszcie się odsunęła i wtedy poznałem, kim jest jej towarzysz - był to Gracjan. Był zdenerwowany, widziałem to po jego twarzy - co, jak co, ale przyjaźniłem się z nim już kilkanaście lat, wiedziałem kiedy bywał przybity, czy mocno wkurzony. W tej sytuacji właśnie był wnerwiony i to do granic możliwości. Zuza położyła mu rękę na ramieniu, co wyglądało na to, jakby go pocieszała. Lub uspokajała.
Zacząłem szybciej oddychać.
Chciałem dowiedzieć się, o czym rozmawia moja dziewczyna z moim najlepszym przyjacielem, ale nie chciałem się zdradzić i wyjść z kryjówki. Po chwili zrozumiałem, jakie to idiotyczne, że ukrywam się przed Zuzią i Grackiem, oraz ich podglądam. Pokręciłem gwałtownie głową i już miałem wychodzić, kiedy moja dziewczyna - moja! - pocałowała Gracjana. W usta. Z taką namiętnością, że mi, temu ktory stał w odległości tych kilku metrów, zakręciło się w głowie. Z niedowierzaniem patrzyłem, jak Zuza zdradza mnie z moim, jak jeszcze myślałem, najlepszym przyjacielem. Wreszcie wyszedłem zza budynku, lecz nie poszedłem w ich kierunku. Stchórzyłem. Nie chciałem teraz patrzyć, ani na Gracjana, ani na Zuzę. Odwróciłem się w odwrotną stronę, myśląc, że potrzebny mi jest dłuższy spacer. Natychmiast.
Podróż z Częstochowy niemiłosiernie nam się dłużyła, lecz wcale mi to nie przeszkadzało. Spędzałam czas z Arturem, a to było najważniejsze. Dostrzegłam, że stawał mi się coraz bliższy. Przy nim zapominałam o Grześku.
Traktowałam go jednak z dystansem. Nie chciałam, by wszystko potoczyło się w błyskawicznym tempie.
- O czym tak myślisz? - zagadnął Artur.
Powróciłam na ziemię i uśmiechnęłam się lekko.
Musiałam jednak wymyślić coś na szybko, by nie musieć mówić Arturowi o moich wątpliwościach.
- O Mateuszu - wypaliłam na poczekaniu. Mężczyzna zmarszczył brwi i popatrzył na mnie pytająco. - Jak myślisz, mógł sprzedać dom?
- Jest dorosły - mruknął, wciąż uważnie wpatrując się w jezdnię. Po chwili jednak zerknął w moją stronę i posłał mi swój słodki uśmiech. - Ale to niewykluczone. Zostawiłem mu w kuchni zapałki. Źle zrobiłem?
Pozostały czas jazdy minął nam na luźnych rozmowach. Artur żartował, zagadywał mnie i to najbardziej w nim lubiłam. Był taki otwarty i bezpośredni.
- Już jesteśmy - oznajmił, kiedy nieco już przysypiałam. Podniosłam głowę i zobaczyłam nasz dom. Miałam nadzieję, że mogłam o nim tak mówić. Nasz.
Rozpięłam pasy i otworzyłam drzwi auta. Artur uczynił to sami i już po chwili staliśmy pod drzwiami.
- Lena, zaczekaj - usłyszałam z tyłu mężczyznę i w wyniku jego słów się zatrzymałam. Odwróciwszy się w jego stronę, obdarzyłam go lekkim uśmiechem.
- Tak?
-Porozmawiajmy - powiedział, a w jego oczach dostrzegłam wesołe iskierki. - Sam na sam. W domu przeszkodzi nam Mateusz.
Skinęłam głową.
Usiadłam na schodku, co uczynił też Artur. Nie wiedzieć czemu, czułam się przy nim trochę nieswojo. Chciałam, by to jak najszybciej się zmieniło, jednak jego charyzma oraz zniewalający uśmiech mi na to nie pozwalały.
- Traktujesz mnie poważnie? - Artur od razu przeszedł do sedna, a mnie zamurowało. - Jesteś dla mnie ważna i chcę wiedzieć, co tak na prawdę do mnie czujesz.
Zamyśliłam się na moment. Artur stał się dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Idealny facet, wspaniały i oddany przyjaciel. Skarb.
Jednak ja chciałam chyba czegoś więcej. Wiedziałam, że muszę wreszcie zrobić krok na przód, pokonać lęki i zostawić za sobą przeszłość. Artur był moją przyszłością, z której nie chciałam rezygnować.
- Artur, posłuchaj. Jesteś dla mnie ważny. Wiem, co do mnie czujesz, wiem też co czuję ja - zaczerpnęłam powietrza, uświadamiając sobie, jak to zabrzmiało. Jakbym go odrzucała. Nie mogąc dobrać odpowiednich słów, oraz mając ochotę zapaść się pod ziemię, tylko wypaliłam. - Kocham cię.
Od razu zauważyłam na jego twarzy nikły uśmiech. Objął mnie swoim ramieniem i czule pocałował w czoło.
- Ja ciebie też, Lenko.
Trwaliśmy tak jeszcze przez jakiś czas i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Kiedy stwierdziliśmym że już czas powiadomić Matiego o naszym powrocie, wstaliśmy ze schodów i ruszyliśmy do wejścia.
Od progu przywitał nas Mateusz. W urodzinowej czapce. Z tortem w ręku. I z gwizdkiem w ustach. Kiedy tylko nas zobaczył, zagwizdał tak głośno, jakby celowo chciał nam odebrać słuch.
- Witajcie w domu! - powiedział niewyraźnie, nadal trzymając w buzi malutki gwizdeczek. - Przywitałbym was chlebem i solą, lecz się nie złożyło. Ale mam tort!
- Świetnie, Mateusz - Artur uśmiechnął się do niego kwaśno i położył nasze bagaże przy ścianie. - Daj nam chwilę spokoju, jazda była męcząca.
- Ale zjecie tort, prawda? - zapytał z nadzieją w głosie. - Sam piekłem!
* * *
No to powracam! :) Zajęłam się trochę Julą, teraz wracam tutaj. Zatęskniło mi się za tymi bohaterami, nie ukryję.
A teraz "W górę serca, Polska wygra mecz <3"
JESTEM TAKA PODNIECONA TYMI WYZNANIAMI, OMG
OdpowiedzUsuńcaro samotniczka siedzi przed lapkiem i wsuwa popcorn, czytając jak inne kobiety słyszą co rusz od mężczyzn ich życia słowa "Kocham cię".........................rzol
prosiłaś o info więc jest :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy po dość długiej przerwie :)
http://jestes-moim-chlopakiem-z-sasiedztwa.blogspot.com/2014/06/martwie-sie-o-ciebie.html
Ja nie wiem jak to się dzieję, że Mateusz skupia na sobie całą uwagę. W rozdziale było go malutko, a ja czuję że mogłabym pisać eseje na temat jego osoby, tylko z tego odcinka.
OdpowiedzUsuńChleb i sól... Przypomniało mi się jak przyjechali do nas Anglicy na wymianę i moja supermądra wychowawczyni witała ich chlebem i solom, a dziewczyny musiały się przebrać w stroje ludowe. W życiu nie miałam takiej beki, a teraz znów płaczę ze śmiechu, bo wyobraziłam sobie Heldersa w ubraniu rodem z teledysku do "My Słowianie".
Mateusz, Mateusz, Mateusz... Tyle ważnych wątków dzisiaj poruszyłaś, a ja rozpisuję się na temat 15 zdań z tą jedną osobą.
Poruszymy temat Ingrid - ja rozumiem, że jest jej wstyd, boi się czy co tam jeszcze, ale chyba mówiłam już, że te nagrania (zakładając, że one w ogóle istnieją) byłyby dowodem przeciw Kajetanowi. Ech, rzuciłabym pod jej adresem parę epitetów, ale co się będę przez taką denerwować. Tak samo Zuza - nie warta moich nerwów. Tylko Majkiego mi szkoda :(
I tamdadadam, nasz zacna dziewoja zmądrzała, dała sobie spokój z Grzesiem i zaczęła nowy rozdział z Arturem.
Więc jest dobrze B)
Pozdrawiam, całuję, przytulam i wgl.
♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnadrobię, niedługo, obiecuję ♥
OdpowiedzUsuńi kolejny u mnie :) sz
OdpowiedzUsuńhttp://jestes-moim-chlopakiem-z-sasiedztwa.blogspot.com/2014/06/tylko-spokojnie.html
zapraszam :)