piątek, 4 lipca 2014

17. Circle.


Zastanów się chwile
Nad tym, że zawsze zmuszasz się do uśmiechu
W środku próby
I wszystko jest dobrze
 I myślę, że już czas
Ta bitwa musi być zwyciężona
 Ale ty odkładasz to na bok
Odkładasz to na bok
Udajesz że odeszło

Niesiony gniewem, przechodziłem właśnie przez korytarz. Miałem wrażenie, że twarze każdego z uczniów wykrzywione w szyderstwie i rozbawieniu zwrócone są w moją stronę.
Patrz, to ten łatwowierny kretyn - słyszałem za plecami szepty. - Pomagier Zuzy! Frajer!
Przyśpieszyłem kroku, a głosy ucichły. Kiedy zdałem sobie sprawę, że to wszystko działo się w mojej głowie, usiadłem na wolnej ławce i ukryłem twarz w dłoniach. To, co mówiła mi Kamila było całkowitą prawdą, ale ja nie potrafiłem tego dostrzec. To jak ją wczoraj potraktowałem, sprawiło, że nie mogłem na siebie patrzeć. Potraktowałem ją okropnie, a ona chciała dla mnie jak najlepiej. Chciała mi pomóc!
Ogromna chęć zemsty znów ogarnęła mną na nowo i wstałem z ławki. Teraz za wszelką cenę musiałem odszukać Gracjana. Przemierzając całą długość korytarza nie panowałem na sobą. Nie mogłem powstrzymać rozkołatanego serca, ani drżących dłoni.
Kierowała mną żądza zemsty.
Kiedy ujrzałem blondyna, niemal sprintem do niego podbiegłem, gwałtownie odwróciłem w moją stronę i niespodziewanie uderzyłem go z pięści w twarz.
- Odbiło ci? - wrzasnął Gracjan, wgapiając się we mnie z szokiem i niedowierzaniem. Nerwowo trzymał się za krwawiący nos.
- Mi odbiło? Ja przynajmniej nie całuję dziewczyny swojego najlepszego przyjaciela - powiedziałem z zaciśniętymi zębami, po czym popchnąłem go na podłogę.
Przerażony Gracjan upadł na zimną posadzkę ze strachem wypisanym na twarzy.
- Przepraszam, stary! Porozmawiajmy o tym. - Wstał powoli. Ale mi ani myślało z nim o tym rozmawiać. Tym razem rzuciłem się na niego, okładając jego twarz pięściami. On nie pozostawał mi dłużny i także kilka razy od niego oberwałem. Poczułem ciepłą ciecz spływającą po mojej brwi, ale nie zamierzałem się poddawać.
Tradycyjnie wokół nas zebrały się tłumy, bo ktoś się bije... To ten Mikołaj od Zuzy! To on! Bójka jednak nie trwała zbyt długo, ponieważ odsunęli nas od siebie jacyś uczniowie z młodszych klas. W tym samym momencie do akcji wkroczył Staszewski i wicedyrektor.
- Zapraszam do mojego gabinetu - powiedział niski mężczyzna, coś po czterdziestce, a historyk tylko uśmiechnął się z satysfakcją.

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze - na jakichś pracach na rzecz szkoły i obniżonym zachowaniu. Staszewski stwierdził jednak, że jesteśmy dogłębnie zdemoralizowani i powinno się usunąć nas ze szkoły. Nasz wspaniałomyślny dyrektor był jednak innego zdania.
Nadal siedziałem przy pokoju nauczycielskim nie wiedząc nawet na jaki cud czekam. Po prostu nie chciałem wracać na lekcje, musiałbym znów oglądać Gracjana. I Zuzę. Nie, podziękuję.
- Nie idziesz na matmę? - usłyszałem głos Kamili.
Podniosłem oczy i ujrzałem koleżankę. Ta natomiast zatroskany wzrok utkwiony miała w mojej rozbitej brwi. Pokręciłem głową, w której od razu mi się zakręciło.
Kama usiadła na ławce obok mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- Na prawdę dobrze się bijesz.
- Potraktuję to jako komplement.
- To jest komplement - powiedziała.
- Nie idziesz na matematykę?
- A ty? - odpowiedziała pytaniem, odważnie patrząc mi w oczy.
- Obmyślam plan jak stąd zwiać - odpowiedziałem, spuszczając wzrok. - Nie mogę patrzeć na Gracjana, tym bardziej na Zuzę. Nie po tym co mi zrobili. - Odchrząknąłem, po czym nieco poprawiłem się na ławce. - Powinienem cię przeprosić, no wiesz... Za wczoraj.
- Tak, powinieneś - odparła beznamiętnym tonem. - Ale dajmy już temu spokój.
- Dlaczego uparłaś się na to, że Zuza jednak jest perfidna i zła?
Dziewczyna westchnęła głośno.
- Na prawdę chcesz wiedzieć? - spytała, a kiedy kiwnąłem głową, niechętnie kontynuowała. - W pierwszej klasie podstawówki zaprosiła mnie na jakąś piżamowa imprezę. Z początku nie chciałam iść, ale namawiała mnie mama, a poza tym pomyślałam, że to dobry pomysł na ocieplenie naszych stosunków. Jak się myliłam!
- Co się stało?
- Zuzka zaprosiła jeszcze parę innych dziewczyn, które teraz robią za jej świtę - uśmiechnęła się krzywo, przewracając oczami. - Jakoś koło północy, kiedy miałyśmy iść już spać, Zuza przypadkowo - tu zrobiła palcami cudzysłów - oblała mnie wodą w miejsce, gdzie każdy człowiek pomyśli, że popuściłam. I właśnie taką plotkę rozniosła. Wiesz jaki to dramat dla siedmiolatki? A potem szantażowała mnie, wyśmiewały się ze mnie, nie dawały mi żyć.
- To okropne - tylko tyle potrafiłem z siebie wydusić. W tym momencie okropnie było szkoda Kamili, a Zuzę miałem ochotę nadzwyczajnie w świecie zabić.
- Więc Zuzka była jędzą od początku. A kto rodzi się jedzą, na zawsze nią zostaje.
- Na prawdę mi przykro.
- A mi nie. - Wzruszyła ramionami. - Chciałabym teraz zobaczyć jej minę, kiedy nareszcie coś nie idzie po jej myśli.
Zaśmiała się cicho i wzrok utkwiła w podłogę.
- A teraz na prawdę chodźmy na tą matmę - po chwili powiedziała niespodziewanie i wstała z miejsca. Widząc mój kwaśny wyraz twarzy, przewróciła oczami. - Nie przejmuj się ani Zuzą, ani Gracjanem, ani nikim! To łatwe, spróbuj.
Złapała mnie za łokieć i mocno podciągnęła do pionu.
- Chodźmy - powiedziała, ciągnąc mnie w stronę sali od matematyki. - Zuza będzie zdziwiona.

Mateusz akurat siedział w kuchni. Jako, że był piątkowy poranek, usadowił się wygodnie na jednym z krzeseł i powoli, ale starannie lepił pierogi. Kiedy był młodszy i siostra zawsze w piątki gotowały takie danie, a kiedy wracał ze szkoły, zmęczony przyswajaniem wiedzy, rodzicielka stawiała przed nim talerz pełen przysmaku. Ten zwyczaj także i w tym domu nie minął, dlatego w każdy piątek na obiad mężczyzna gotował pierogi.
Nagle do kuchni wszedł Artur.
Mateusz podniósł leniwie jedno oko z ciasta na swojego przyjaciela i od razu zauważył, że coś jest nie tak. Jednak mężczyzna nie odzywał się. Nalał sobie soku pomarańczowego do szklanki i uniósł ją do ust. Nie wypił z niej jednak ani łyka napoju, tylko z powrotem postawił naczynie na blacie. I to z taką siłą, że Mati zdziwił się, iż szklanka jeszcze jest cała, a nie w kilkunastu drobnych kawałeczkach.
To, co zrobił potem Artur wybiło perkusistę z pantałyku. Mężczyzna podszedł do przyjaciela i z całej siły uderzył pięścią w stół, zaledwie kilka centymetrów od głowy Matiego.
- Zostaw. Lenę. w. spokoju - wycedził przez zaciśnięte zęby, robiąc po każdym słowie pauzę. Mateusz, nie wiedząc o co chodzi koledze, przełknął ciężko ślinę, czując się nieswojo.
Przecież nic nie zrobił Lenie. I nie zamierzał robić. Była jego przyjaciółką!
- Przepraszam - wymamrotał, wycierając ręce w ścierkę. - Ale nie wiem o czym mówisz.
Wstał powoli od stołu, a Artur wciąż mierzył go gniewnym wzrokiem.
- To dobrze wiesz - warknął. - Za bardzo się do niej lepisz! A chyba zapominasz, że ona jest moja.
Mateusz parsknął niekontrolowanym śmiechem.
- A ty zapomniałeś, że Lenka nie jest rzeczą, którą możesz sobie przywłaszczyć, albo kupić.
- Odwal się od niej. To moje ostatnie słowo. Albo zostawisz ją w spokoju, albo będziesz musiał się wyprowadzić.
Ton głosu Artura był tak bardzo pretensjonalny i poważny, że Mateusz nigdy by go o to nie posądził. Ale nagle w głowie zapaliła mu się czerwona lampka.
- Bierzesz leki? - zapytał zaniepokojony i podszedł parę kroków do przyjaciela.
- Co to za pytanie? - Artur odgarnął grzywkę z oczy, ale nie spuszczał morderczego wzroku z Mateusza.
- Znów się tak zachowujesz. Nie zapomniałem jeszcze, jak zachowywałeś się kiedy odeszła od ciebie Marlena.
- To było dawno! A ty śmiesz mi to wypominać? - Teraz oddech Artura przyśpieszył pięciokrotnie, a tętno musiało skoczyć mu niemiłosiernie wysoko. Nienawidził, kiedy ktoś przypominał mu o tej kobiecie.
- Martwię się o ciebie - powiedział cicho. Artur tylko pokręcił głową.
Nie dane im było kontynuować rozmowy, ponieważ z zakupów wróciła Lena.
- Hej - krzyknęła od progu. Nikt jednak się nie odezwał. - Jest tam ktoś? Mam ciężkie torby.
Mateusz pierwszy odzyskał trzeźwość umysłu. Ruszył Lence na pomoc i zabrał od niej reklamówki.
- Dziękuję, mój herosie - zaśmiała się, a kiedy weszła do kuchni, ujrzała Artura. - Jest i mój drugi heros - stwierdziła i pocałowała go w policzek.
Ten tylko uśmiechnął się słabo.
- Idę na dworzec - powiedział cicho, a Lena zdębiała, kiedy nawet nie okazał jej odrobiny czułości.
- Co go ugryzło? - zapytała zaskoczona, kiedy trzasnęły frontowe drzwi.
- Nic - skłamał Mateusz i usiadł na krześle.
Doskonale jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli Artur miał nawrót depresji, cały koszmar powróci. I to w mgnieniu oka.

* * *
Mówiłam sobie - w wakacje będzie więcej czasu na pisanie! Ale prawda jest taka, że ta pogoda i książki i seriale i filmy i (najważniejsze!) łózko i muzyka nie pozwalają mi odpalić tych głupich notatek. Jednak kiedy skończyłam w nocy książkę, poczułam taką głupią chęć czegoś napisania. I do części Mikołaja, która miałam napisaną już od dawna, dziś rano dołączyła część Artura i Mateusza.
Mam nadzieję, że chociażby w małej części się podoba.


6 komentarzy:

  1. Zapraszam http://siatkowka-w-szpilkach.blogspot.com :) przepraszam za spam :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, tylko więcej nie spamuj w miejscach do tego nie przeznaczonych.
      Zapraszam do zakładki "Informator". :)

      Usuń
  2. MATKO BOSKO KOCHANO
    CO TU SIĘ WYRABIA?!
    OK, może długo nic się tu nie pojawiało, ale teraz to jest SZCZYT WSZYSTKIEGO. ;o Dobra, zacznę od początku.
    Primo: Wiem, że Majki cierpi, blablabla, ale szczerze? Teraz to ja nawet jestem z tego powodu zadowolona, bo chociaż przejrzał na oczy i rzuci (mam nadzieję!) tą dziunię Zuzę, która - szczerze mówiąc - od początku mi nie pasowała. W ogóle ok, lubię Demi (nawet, nawet), ale ona jak słodziaśna blondyna Zuza strasznie mnie denerwuje, w ogóle nawet jej twarz w bohaterach wydaje się taka...łeee, haha. Nawet nie wiem, jak to ubrać w słowa.
    Wiem, że tak czy siak połączysz Majkiego i Kamilkę (to jest silniejsze od Ciebie, nie dziwię się <33333), ale proszę, zrób to jak najszybciej, bo oni tak do siebie pasują!!! *--* Kocham ją po prostu i nie, nie jest to spowodowane tylko Taissą. Po prostu ona jest zajebista, hahaha. Sorki za bezpośredniość :*
    Uwielbiam takie postacie jak ona, trochę takie DYSTYNGOWANE, co nie?? XDDD Nie no, żarcik. Oczywiście nie umiem moich myśli i odczuć ubrać w słowa, ale chodzi mi o to, że Kama jest taka super, taka tajemnicza trochę, charyzmatyczna (tak, charyzmatyczna), taka mroczna niekiedy, nie super-słodka, tylko wręcz czasem szczera do bólu, bezpośrednia, beztroska, obiektywna, wyluzowana.
    ECETERA
    Już Ci całą postać opisałam, hehehe, możesz o niej przestać pisać teraz nawet XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz ładniusio przejdę do mojego kochanego Artura i Mateusza, którzy już (o, zgrozo! Nigdy się nie spodziewałam, że kiedykolwiek to napiszę) są troszkę mniej kochani. Wybacz mi te słowa. To chyba ta długa rozłąka z nimi tak wpłynęła na mój mózg, a w zasadzie mnie go pozbawiła, mówiąc wprost.
      No dobra, ale przejdźmy do rzeczy (z tym to u mnie ciężko, wiem). Od razu jak zaczęłam czytać tę trzecią część, to mi coś nie pasiło. Artur taki nerwowy, tak krzyczy, tak nieładnie mówi...i to jeszcze do Matiego, najlepszego przyjaciela ewa!!! :o Szok normalnie. I jak potem zaczęłam dochodzić (jezu, sory :xxxxxxxxxxxx) do sedna sprawy i zrozumiałam, że mu się rozchodzi o Lenę, to mnie aż zatkało. No ale spokojnie, mój instynkt już od początku to przewidział. Tak sobie momentami myślałam, czy czasem nie będzie kłótni na polu Artur-Mati z powodu właśnie 'zbytniego spoufalania się Matiego z Leną', ale nie sądziłam, że to będzie aż taka kłótnia. Czasem pisałaś tak, że Artur mi się wydawał zazdrosny o Lenę.
      Albo to tylko moje wymysły, no ale...
      I w ogóle byłam tym bardziej w szoku, bo to tylko tak raczej Artur napadł na Matiego. Ciągle sądzę, że przesadził. Wydaje mi się, że Mati nic do Leny nie ma, prócz sympatii, chociaż pewnie to się może zmienić znając Ciebie XDD Ale w ogóle dzięki! Ty to mnie musisz zawsze do kogoś zniechęcić, wiesz?? I to zawsze do kogoś superanckiego...pfy
      Najpierw był Bociek i jego zdrada (do dziś mam do niego uraz jak wychodzi w szóstce na boisko ;o), a teraz Artur! Mój piękny, wspaniały (dotychczas) Artur! Tak, tak, mówiłaś mi, że on nie jest taki idealny, jaki się wydaje, no ale kurde...bez przesady. Myślałam, że to będzie jakiś psychopato-morderca-gwałciciel, który wykorzystał Lenę do swoich niecnych planów.
      ALE ŻE DEPRESJA?! ŁOT?

      Usuń
    2. Depresję to mogę mieć tylko ja, ok?
      Dobra, to było słabe, wiem.
      Ale w ogóle przekaż Artiemu, że polecam mu naszego wspaniałego tumblra! On na pewno mu pomoże, zatroszczy się.
      he
      hehe
      hehehe
      Wiem, słaby żart.

      A wracając - wszystkiego się spodziewałam, really, ale nie jakiejś choroby psychicznej, a już na pewno nie u takiego pewnego siebie, wyluzowanego, zabawnego kolesia. No bo kurde, on poderwał Lenę, super hot laskę, hahaha. I on niby ma depresję?
      Bo chyba mogę używać czasu teraźniejszego, skoro on, według Matiego, przestał brać tabletki. Jezu, to znaczy, że jakieś bierze. To znaczy z kolei, że ciągle się leczy.
      Jezu, i że też mu się to udało ukryć przez ten cały czas. Oo ŻE TEŻ IM SIĘ TO UDAŁO UKRYĆ! Bo przecież Mati o tym wie i też to zataił. Jednym słowem MASAKRACJA.
      Nie rozumiem, czemu oni nie powiedzieli Lence. Kurde, może to przez te jego napady? No bo to 'coś' z Matim to był ewidentnie napad. Ale że w depresji ma się takie akty agresji? Dobra, nie znam się i wolę w takim razie, żeby tak pozostało.
      Jestem ciągle w niemałym szoku. Tak mi odjęło mowę (a raczej klawisze), że aż nie napisałam nic o moich kochaniusim Matim i jego pierożkach (zauważyłaś???). W ogóle kiedyś sobie kupiłam na allegro koszulkę 'I ♥ pierożki'. Tak, serio, hahahaha XDDDD
      Nic nie mów ;x
      Ale dobra, nie o tym teraz. Teraz przejdę do faktu, który pewnie połowie osób by umknął, ale nie mnie - wspaniałej Caro Barmańskiej, detektywce lepszej niż ten Twój Malfoy i Daniel czy jak oni tam mieli ;d
      MARLENA! TAK, MARLENA. Artur chodził z Marleną. Pierwszy szok: ja pierdzielę, jak on mógł w ogóle z nią być?!
      Nie no, jednak ją lubię. Serio. Nie wiem czemu, ale jakoś ją lubię. Nie przeszkadza mi nawet jej wredna natura ani fakt, że odebrała Lenie Grześka. I oczywiście na jej korzyść wpływa kochana panna Tobin, hihi. Beka z Becci, co nie? XDD
      No ale i tak mnie to dziwi, bo tu ją kreujesz chyba na trochę taką wredną, a nie wyobrażam sobie wspaniałego Artura z taką dziewczyną. Chyba że on nie jest taki wspaniały. I tu nie chodzi tylko o depresję. Może on ma jeszcze jakiś sekret, hm?
      No bo przecież depresja nie dyskwalifikuje jego 'wspaniałości'. W końcu depresja to choroba, na to nie miał wpływu.
      Tym bardziej, że jak się już dowiedzieliśmy, zapadł na nią, kiedy rzuciła go Marlena. I to jest kolejny szok.
      Kiedy to się stało? Jak to się stało? Dlaczego, po co, za co?? OK, już wariuję.
      Najbardziej prawdopodobne jest to, że Marlena odeszła od niego do Grześka. Tylko to jest coraz bardziej zadzwiające (uwaga, tu snuję swoje dziwne fanaberie). No bo gdyby Marlena rzeczywiście zerwała z Arturem dla Grześka i odeszła do siatkarza, no to właśnie wtedy Artur nabawiłby się depresji. (Caro analizuje każdy fakt :DD). A przecież to było zbliżone w czasie do tego, jak Lena przyjechała do Grześka, no i poznała Artiego. Czyli że, siłą rzeczy, jak Lena go poznała, to musiał być w najardziej zaawansowanym stadium tej choroby. I jak mu się to, do cholery udało przed nią ukryć?! I jeszcze fakt, że musiał brać leki. Czyli ktoś musiał mu je przepisać. No to jak on do psychiatry chodził, kiedy ona z nimi mieszkała, hm?! Jezu, to jest nie do pojęcia...
      Coś niesamowitego.
      Mam tylko nadzieję, że Artur nie chciał się jedynie 'pocieszyć' Leną, bo ten wniosek nasuwa się sam. Tylko po co? Przecież ona jest zupełnym przeciwieństwem Marleny.
      Ale OK, to moje mini śledztwo na górze jest zupełnie bez sensu. Po co tak kombinować? Przecież równie dobrze mogła z nim zerwać rok wcześniej, czy kiedykolwiek, haha XDDD
      OK, teraz jestem żałosna trochę z tymi swoimi wywodami.
      No cóż, mam nadzieję, że on tą depresję szybko zaleczy, bo jak nie, to...łe, szkoda myśleć.

      Pozdro z podłogi

      Usuń
  3. Zastanawiam się jak to się stało że Gracjan przelizał się z Zuza... wtf, ona go zmusiła, czy co? Ale dupa, mam ważniejszy problem. ARTUR MIAŁ DEPRESJE, jezusieńku, jak on coś zrobi Lence to obrzydzi mi się do końca życia (siebie, nie Aleksa).
    Ale depresja? Serio? Ale to chyba już tak jest, że artyści są o wiele wrażliwsi (4w5)
    Dobra, kończę, bo plotę głupoty.
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń