Co za wstyd, że staliśmy się takimi kruchymi, rozbitymi rzeczami
Pamięci pozostaje tylko niewielka iskra
Daję temu cały mój tlen
By płomienie zapłonęły
Więc niech płomienie zapłoną
Pamięci pozostaje tylko niewielka iskra
Daję temu cały mój tlen
By płomienie zapłonęły
Więc niech płomienie zapłoną
Lena niespokojnie wpatrywała się w malutki stoliczek, który stał na środku wynajmowanego przez Mateusza pokoju. Wraz z nim w tym samym mieszkaniu mieszkało dwóch innych facetów, jak to powiedział Mati - kolegów "na czarną godzinę". Mężczyzna akurat robił dwie herbaty i Lenka miała akurat chwilę na zebranie myśli, które nakłębiły się w jej głowie. Nie sądziła, że tak zakończy się jej związek. Kolejny nieudany. Chciała wierzyć, że cała szopka, którą odstawił jej były chłopak była dla jej dobra, ale nigdy nie wybaczy sobie, że mogła poróżnić dwóch przyjaciół. Mateusz od razu sprostował, że jemu Lena się nie podoba, nie umniejszając jej oczywiście urody i intelektu. Dziewczyna wiedziała jednak, że jej najlepszy przyjaciel nie powiedział jej wszystkiego. Widziała to w jego oczach. Wtedy, gdy nie chciał powiedzieć jej o zadurzeniu Artura, także nieznacznie mrużył swoje jasne oczy i unikał kontaktu wzrokowego z Leną.
- Nie mam malinowej, ale mam nadzieję, że lubisz miętową. - Mężczyzna wszedł do pokoju i postawił dwa kubki z gorącą, parującą cieczą. Lena wzruszyła tylko ramionami, nadal wpatrując się w stolik. - Hej, Lenka, będzie dobrze! Wyjaśnicie sobie wszystko z Artim i będzie po kłopocie. Wrócicie do siebie.
- To już chyba skończony rozdział - powiedziała cicho, patrząc nieznacznie na rozmówce. Zobaczyła, jak Mati dziwi się, ale potem przybiera swój naturalny wyraz twarzy. Pokiwał głową na znak, że zrozumiał i wziął swój kubek.
- Pij, bo wystygnie. A musisz być bardzo zmarznięta - stwierdził i upił łyk napoju.
- Nie mówisz mi wszystkiego, prawda? - zapytała Lena, biorąc naczynie do rąk. Poczuła przyjemne ciepło, ktre od razu rozniosło się po całym jej ciele. - Wiedziałeś, że Artur tak się zachowuje.
- On sobie nie radzi - wydusił Mateusz i widać było, że temat mu ciążył. Musiał jednak wszystko powiedzieć Lenie, zanim będzie za późno. - Artur od kilku lat choruje na depresję.
Lena poczuła jakby ktoś uderzył ją w twarz. Dosłownie, policzki zaczęły ją piec i tak jakby czuła na nich czyjeś dłonie. Pokręciła jednak głową.
- Gdyby miał depresję, zachowywałby się inaczej. Prawda?
- Staje się też agresywny i zaborczy. Ale depresja to jego główne a zarazem najważniejsze zmartwienie. Brał leki i wszystko było w porządku. Do czasu.
- To wszystko dlatego, że myślał... Że ty i ja... Że my... Boże - wyszeptała, przymykając powieki. - Próbowałeś mu wytłumaczyć? Nie wiem... Przemówić mu do rozsądku?
- Milion razy. Nie słuchał, wiedział swoje. Aż stało się to, co się stało.
- Musimy porozmawiać z nim teraz. Zaraz. - Lena była zdeterminowana i już miała wstawać z miejsca, kiedy zakręciło się jej w głowie. Od godziny bolała ją głowa i przechodziły dreszcze. Jeszcze tego brakowało, by się przeziębiła.
- Porozmawiamy. Ale teraz pij - nakazał jej przyjaciel. Widząc jej czerwone policzki dotknął czoła dziewczyny. Parzyły. - Jesteś rozpalona! Musiałaś się nieźle przeziębić. Skombinuję ci skądś jakieś koce, nigdzie się stąd nie ruszaj. A i coś przeciwbólowego...
Jednak kiedy tylko Mateusz odkleił się od krzesła zadzwonił telefon mężczyzny. Zręcznym ruchem wyciągnął go z kieszeni i przycisnął zieloną słuchawkę.
- Paweł! No co tam? - zapytał wesoło i momentalnie zbladł. Słuchał przyjaciela z uwagą, blednąc na twarzy coraz bardziej. Wkrótce jego twarz przybierała coraz to nowsze barwy : od białej, po zieloną, aż w końcu poczerwieniał ze zdenerwowania. - Gdzie? Paweł, ulica! Tak, będziemy... Matko Boska...
Po rozłączeniu odstwił szybko kubek na stół i z niepokojem spojrzał na Lenkę.
- Co się stało? - zapytała zdziwiona, również odstawiając naczynie. Mimo kolejnych zawrotów głowy, wstała z miejsca.
- Artur... On... Jezu jedyny! On chciał się zabić... - wydukał, patrząc poważnym wzrokiem na Lenę. I jej policzki zmieniły kolor na bledszy, aż usiadła osłabiona. - Podciął sobie żyły... Paweł go znalazł, teraz są w szpitalu. Cholera jasna! - wrzasnął na całe gardło. Chwycił szybko za swoją kurtkę.
- Mateusz, zaczekaj! Ja też jadę - powiedziała Lena i wstała.
- Nie, zostań. Jesteś chora!
- Mati, proszę. On to zrobił przeze mnie... Pozwól mi - błagała. Widząc łzy, które pojawiły się w kącikach jej oczu, a potem leniwie spływające po jej bladych policzkach, zgodził się.
- To wszystko moja wina - powtarzała Lena, kiedy oboje z Mateuszem siedzieli przy nieprzytomnym Arturze. Nadgarstki miał obandażowane, a jego blada, spokojna twarz, zasnęła w spokoju. Patrząc na nią, dziewczyna miała ogromne wyrzuty sumienia, zostawiając go w takim stanie.
- Nikt nie przewidział jego próby samobójczej - powiedział cicho Mati, stojąc nad przyjacielem i równocześnie trzymając rękę na ramieniu zmartwionej przyjaciółki.
- Ja mogłam, Mateusz. Ja - wychrypiała i otarła łzę z policzka. - A on... Jezu, on mógłby już nie żyć! Przeze mnie.
- To też moja wina. Zbagatelizowałem problem.
- Mówiłeś kiedyś, że Artur wpadł w depresję po tym, jak zostawiła go dziewczyna - po dłuższej chwili odezwała się Lena. - Masz do niej jakieś namiary? Chciałabym z nią porozmawiać.
- Nie wiem czy chcesz. - Mateusz odszedł na parę kroków i odwrócił się od Leny. Ta wbiła na niego nierozumiejący wzrok i wstała z krzesełka, na którym do tej pory siedziała.
Kiedy Mateusz wyszedł z sali, wyszła i ona, nadal wpatrując się w przyjaciela.
- To Marlena - powiedział. - Aktualna kochanka twojego Grześka. To przez nią Artur wpadł w depresję i możliwe, że przez nią teraz leży nieprzytomny w szpitalu.
- Co? - zapytała cicho, nie mogąc przyswoić tej wiadomości. Marlena?
- Tak, Lenko. To, co słyszałaś. I nie potrzebujesz ode mnie jej adresu, sama doskonale go znasz. Idź, ja z nim zostanę.
Pół godziny potem Lena stała przed drzwiami Marleny. Z kołatającym sercem zapukała dwa razy w drewno i zaczeła oczekiwać. Chciała być opanowana podczas tej rozmowy. Powinna być opanowana.
Po kilku sekundach otworzył jej Grzegorz. Zdziwiony jej przybyciem, przywitał się z byłą partnerką i wpuścił ją do środka.
- Jest Marlena? - zapytała Lenka, wchodząc głębiej do salonu.
Teraz zdziwienie Grześka sięgnęło apogeum. Nie wiedział po co Len szuka jego dziewczyny.
- Zaraz ja zawołam - powiedział. Po kilku chwilach do salonu weszła Marlena. Również zdziwiła się na widok Lenki, lecz najbardziej tym, że dziewczyna uśmiechnęła się do niej nieznacznie. Ta odwzajemniła uśmiech i spojrzała pytająco na Grześka.
- Chciałam z tobą porozmawiać - powiedziała Lena. Blondynka pokiwała lekko głową i wskazała na sofę, żeby usiadły. Lena od razu przeszła do sedna. - Wiem, że byłaś kiedyś z Arturem. To o nim chcę z tobą porozmawiać.
- O Arturze? - zdziwiła się Marlena. Grzegorz usiadł na krześle obok sofy.
- Tak. On jest chory. Ma depresję. A dzisiaj chciał odebrać sobie życie. Dlaczego się rozstaliście?
Marlena przegryzła dolną wargę, wyraźnie zakłopotana. Lena wiedziała jednak, że trafiła w czuły punkt blondynki. Wiedziała też, że to rozstanie było z winy samej Marleny. Dlatego chciała drążyć ten temat.
- Poznałam kogoś innego - powiedziała w końcu Marlena.
- Grześka - stwierdziła Lena, kiwając głową. Spotkała się z jego wzrokiem, w którym dostrzegła iskrę. Taką samą, z którą patrzył na nią, kiedy byli jeszcze razem.
- To nie jest teraz ważne. Dlaczego Artur chciał się zabić? Nic mu nie jest?
- Nie - powiedziała szatynka, kierując brązowe oczy na blondynkę. - Kolega w porę go znalazł.
- Wiedziałam, że kiedyś nie wytrzyma. A kiedyś taki nie był - przyznała Marlena. - Dopóki nie zaczął być o mnie chorobliwie zazdrosny, bardzo go kochałam. Ale potem wciąż mnie kontrolował, czytał moje smsy, sprawdzał z kim wychodzę... Miałam już tego dosyć. No i pojawił się Grzesiek...
Lena nie chciała tego słuchać. Pokiwała głową.
- O mnie też był zazdrosny - przerwała jej. - Wyrzucił z mieszkania Mateusza, bo myslał, że on i ja go zdradzamy. Kochałam go.
Teraz Marlena pokiwała głową. Spojrzała na Grzegorza, a ten na nią. W oczach swojego byłego chłopaka Lena jednak nie dostrzegła nic.
- Jeśli prosisz o pomoc, to... - powiedziała blondynka, ale Lenka jej przerwała.
- Nie. Chciałam tylko wiedzieć jak było. Dziękuję - powiedziała i wstała z miejsca. - Do widzenia.
Ruszyła w stronę wyjścia, a Grzesiek ruszył za nią. Otworzył dziewczynie drzwi.
- Zaczekaj, Lenko - powiedział. Ta odwróciła się w jego stronę. - A tak poza tym... wszystko w porządku?
- Jeśli mam być szczera, to nie. Artur leży w szpitalu z mojej winy, przeziębiłam się i nie mam gdzie mieszać...
- Nie mów, że to twoja wina. Skąd mogłaś wiedzieć, co siedzi w jego psychice?
- Właśnie. Nie wiedziałam. Mateusz, a zwłaszcza Artur, zataili to przede mną. Nie wiedziałam, że jest chory, a potraktowałam go... gorzej niż okropnie.
- Nie obwiniaj się. To najgorsze, co teraz możesz robić. - Uśmiechnął się ciepło. Zaraz jednak mina mu zrzedła i spuścił wzrok. - Trzymaj się. Pamiętaj, że możesz do mnie dzwonić. Zawsze.
- Dzięki, Grzesiek - powiedziała, lekko zaskoczona jego postawą.
Kiedy zamknął za nią drzwi, do głowy wkradła się jej myśl o tym, że mogłaby wrócić do niego. Tylko czy aby na pewno mogłaby wybaczyć mu zdradę?
Szedł przez szkolny korytarz jak zawsze - ze spuszczoną głową. Jeszcze nie doszedł do siebie po zdradzie Zuzy, ale teraz już wiedział, że nie była warta jego uczuć. Zrozumiał to dzięki Kamili, która od tamtej pory stała się jego najlepszą przyjaciółką.
- Uważaj jak... - powiedział, kiedy ktoś na niego wpadł. Urwał jednak, gdy zobaczył jego twarz. Gracjan.
Ten niezręczny moment musiał kiedyś zapaść. Musieli kiedyś spojrzeć sobie w oczy, lub się do siebie odezwać. Mikołaj nie wiedział jednak, czy mógłby zaufać od nowa swojemu przyjacielowi. Tak go przynajmniej kiedyś nazywał.
- Hej, Majki! Zaczekaj - usłyszał za plecami, kiedy ruszył w dalszą drogą. Odwrócił się. Ale nie dlatego, by porozmawiać. Z całej siły zamachnął się, by uderzyć Gracjana w twarz, ale chłopak na całe szczęście uchylił się w ostatniej chwili. - Nie masz już dość bójek?
Mikołaj, nie wiedząc co odpowiedzieć, wzruszył tylko ramionami, a Gracjan się uśmiechnął. Majki wpatrywał się w niego tępym wzrokiem, dlatego uśmiech szybko zszedł blondynowi z twarzy.
- Słuchaj, stary. Na prawdę bardzo mi przykro z powodu, no wiesz... Zuzy.
- Nie sądzę, stary - podkreślił ostatnie słowo w zabawny sposób. - I chyba nie jestem już twoim starym, jak zauważyłem.
- Zawsze nim jesteś. I zawsze będziesz. Ale musisz przyjąć moje przeprosiny. Majki! Głupi byłem, że dałem się omotać. Ale ona mówiła, że cię nie kocha i że z tobą zerwie. A wiesz, jaki Zuza ma dar przekonywania. Wystarczy, że zatrzepocze tymi swoimi wielkimi rzęsami...
- Czyli mnie też omotała - stwierdził Majki. - Ona nie jest warta naszej kłótni. Żadna dziewczyna nie jest.
- W ogóle dziewczyny to jakiś syf...
- Nie mów, że teraz grasz do innej bramki - zaśmiał się Mikołaj. Ale wiedział już, że przebaczył Gracjanowi. Zuza była tylko żmiją, która tylko czekała na to, by obu poróżnić. Udało jej się, ale przyjaźń jest najważniejsza.
- Nie, stary, co ty. - Gracjan także się zaśmiał i poprawił na ramieniu plecak. - To co? Zgoda? - Wyciągnął dłoń do Majkiego.
Ten spojrzał na niego z wahaniem. Debilu - skarcił się w myśli - nad czym ty jeszcze myślisz? To twój najlepszy przyjaciel!
- Zgoda. - Uścisnął jego rękę.
- Dzięki, stary - Gracjan uścisnął ją, bardzo szczęśliwy. - I przyrzekam, że więcej żadna dziewczyna nas nie poróżni. Nawet taka Zuza.
- Trzymam cię za słowo - zaśmiał się Majki.
* * *
Witam, witam! Po tej dłuższej przerwie wasza Karolka wraca. Tak, mówiłam, że w wakacje będę pisać i pisać i pisać, ale przepraszam, to te seriale i książki... Wybaczycie?
No i przepraszam za to u góry. Wiem, że większość z was mnie zabije. I tak już jestem martwa haha
Żegnam się z Wami Sebulą (albo jak woli Caro - Mat Sraterem haha) i obiecuję poprawę! :)
PS. Dziękuję mojej kochanej, pięknej, mądrej i utalentowanej Wiktorii za nieziemskie nagłówki! Będą z ciebie ludzie! <3
Lence nie powinno przechodzić przez myśl że mogłaby być z Grześkiem. Co ona wogóle... Przecież jest Artur! Artur który ją kocha, który chciał się zabić bo się rozstali... Mam nadzieje, że pomoże mu wyjść z depresji, a jeżeli nie są sobie pisani, niech chociaż zostaną przyjaciółmi ;)
OdpowiedzUsuńCo do Marleny, to nie wygląda mi ona na taką sukę, ale jestem pewna że ona = Zuza. Pustaczki siebie warte, powinny założyć jakiś klub (dzikich kotek). Staph.
I najważniejsza wiadomość dnia - Miki i Gracek się pogodzili! :D Może teraz więcej chłopaków zrozumie jaka naprawdę jest Zuza (koniec fejmu?).
Przepraszam, za te głupie komentarze w nawiasach. To pewnie twój rozdział mnie ucieszył, więc paplam jakieś bzdury
A co do nagłówków - już mówiłam, nie masz za co dziękować.
Całuję <3
srezerwejszyn
OdpowiedzUsuńboze jaka piekna piosenka w tle
Usuńumieram chyba
♥
ide ryczec
ty potrafisz tylko srezerwejszym robic
Usuń.
.
.
.
.
.
.
.
i umierac
.
.
.
.
.
.
.
i płakać
idź lepiej zapłacz nad spojlerami do 6 sezonu Glee
bo jest nad czym
Ładny szablon, ale wydaje mi się, że mogłabyś zmienić kolorystykę :)
OdpowiedzUsuńRozdział trochę wzruszający, jednak miła niespodzianka na koniec zahamowała mi łzy. Dobrze, że chłopaki się pogodzili. O taką dziewczynę nie warto ;)
Do następnego.
Nie ja robiłam szablon, zażalenia proszę kierować do Wiks.
OdpowiedzUsuńMi jednakże nagłówek baaaaaaardzo się podoba i nie zamierzam prosić o nowy. :)
Chodzi mi jednak o kolorystykę bloga, a nie szablonu. Inne tło i będzie idealnie :)
OdpowiedzUsuńHaha, okej :) Jak znajdę trochę czas to pokombinuję coś z kolorem :) Bo nie ukrywam, że teraz za bardzo nie mam czasu. Ale dziekuję za radę :)
UsuńJa nie chcę być nieuprzejma, ale tego anonima chuj obchodzi jaka jest kolorystyka XDDDDD
UsuńCicho, Wiksa xDD Zmieniłam! Moze być, panie, Galu Anonimie? c:
Usuńa Tobie mało tych profili na blogspocie? XD
UsuńTak :< Dowartościowuję się nimi, nie mogę?
Usuń